Przewodnik po Buenos Aires – część II, sklepy i degustacje

Udostępnij ten post

W poprzednim tekście pisałem o wine barach w stolicy Argentyny. Dziś mam garść rekomendacji, gdzie wino kupować i gdzie pójść na degustacje, które są w końcu jednym z najprzyjemniejszych zajęć każdego winomaniaka.

Vinoteca El Salvador (Soler 6026)

Mam do tego miejsca szczególny sentyment, nie tylko dlatego że kupiłem tu sporo butelek i nasiedziałem się na „milionie” degustacji. Tknęło mnie kiedyś i przywiozłem z Polski naprawdę godny zestaw polskiego wina. Było tego na tyle sporo, że pomyślałem, w swoim winnym szaleństwie, może by tak zrobić jakiś mikro event? Dzięki prowadzącym winotekę, Guillermo Carnevale i Pauli Scapuccio, wykręciliśmy ostatecznie mega degustację, której rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Ale o tym może napiszę przy innej okazji…

El Salvador jest fajny bo łączy, stare z nowym, duże z małym (z naciskiem na małe), kontrowersję z klasyką. Wybór jest szeroki, przemyślany. O głębi zaangażowania tych ludzi w wino świadczy fakt, że sami próbują je robić. Guillermo udziela się w projekcie Nodo Wines (polecam między innymi ich pyszne chardonnay), a Pauli cieszy się z nisko interwencyjnych win z odmian criolla – tłoczonych przez nią i koleżanki pod nazwą Batallero.

Każdego tygodnia urządzana jest tu degustacja, z reguły win od konkretnego producenta. Czasem to też degustacje przekrojowe, typu „wina galaktyczne”, czyli największe sztosy roku albo „wina, które zrobiły na nas największe wrażenie”. Do tego wszystkiego niezbędny luz, brak jakiekolwiek zadęcia i niepotrzebnej pompy. Dobra rada – najlepiej wpaść tam ostentacyjnie podkreślając swoje uwielbienie dla barw klubowych River Plate. Założyć dresik z logo albo zrobić sobie dziarę w widocznym miejscu z napisem „Gloria eterna”. Zniżka pewna jak w banku.

Ozono Wines (La Rioja 1823)

Maszerowałem kiedyś po ciemku po pustych już wczesnym wieczorem ulicach Parque Patricios, próbując sobie samemu dodawać otuchy, że przecież to na pewno bardzo miła okolica, nic mi się przecież nie stanie, a dookoła mieszkają sami sympatyczni ludzie. Krajobraz wielu dzielnic Buenos Aires przypomina po zmroku malarstwo Hoppera – tylko, że w takiej nieco bardziej apokaliptycznej wersji. Miałem po raz pierwszy być w Ozono na degustacji win z prowincji Catamarca (co mi przyszło do głowy, przecież „ciekawość zabiła kota”). Wszędzie jednak ciemno, kot (żywy, nic mu się nie stało) łazi po dachu, żaluzje sklepów zaciągnięte na głucho. Zdążyłem porzucić już wszelką nadzieję, gdy wtem! Patrzę i oczom nie wierzę. Sam Matias Michelini, hiper gwiazdor argentyńskiego winiarstwa, paląc niedbale papierosa podchodzi do mnie i mówi „To tutaj synku, szukałeś i znalazłeś. Zapukaj trzy razy i powiedz, że mnie podziwiać chciałeś”. 

Zrobiłem jak kazał, malutkie drzwiczki wycięte w sklepowych żelaznych storach otworzyły się, ktoś zachęcająco zaczął machać w moją stronę. A w środku raj. Akurat wtedy próbowaliśmy win z winnicy Inculto (criolla odmieniana przez przypadki, pyszna), prowadzonej przez Pancho Lavaque, młodego enologa, który doświadczenie zdobywał w Kalifornii, a któremu pomaga właśnie najsłynniejszy z braci Michelinich. Poza tym etykiet mnóstwo, nie można się nudzić. Byłem tam później na wielu degustacjach, ale najbardziej zapadła mi w pamięć ta poświęcona argentyńskiemu pinot noir. Podzielona aż na trzy spotkania, kompletna, epicka, podczas której załapałem się na lot na księżyc, próbując Bodega Chacra 32 z 2007 roku. Uff, ale było…

Wine Boutique (Ayacucho 1983, Gurruchaga 1728, Alicia Moreau de Justo 742)

Tu może jest trochę bardziej sztywno, ale selekcja jest bardzo rzetelna. Skromnie, ale czysto. Żadnych kibicowskich przyśpiewek, czy scenografii tanich filmów sensacyjnych. Wszystko jest na temat. Mówimy przede wszystkim o górnej półce argentyńskiego winiarstwa i raczej tego z głównego nurtu. Coś w stylu, wchodzę, kupuję, wychodzę i wiem co mnie czeka, wiem, że będzie dobrze…

W mainstreamie też dzieje się sporo rzeczy, często bardzo ciekawych. Taki Catena Zapata na przykład, mogul, wieloryb, zeppelin na niebie… Byłem u nich na degustacji starych roczników chardonnay Angelica Zapata i to było naprawdę świetne doświadczenie. Niedługo pójdę na mini wertykale win od PerSe, czyli bodaj najbardziej okrzyczanej dziś winnicy w Argentynie, którą założyło dwóch gigantów enologii w tym kraju, David Bonomi z Bodega Norton i Edgardo del Popolo z Susana Balbo Wines. PerSe to jedna z niewielu winnic, która sprzedaje swoje butelki w przedsprzedaży. Na te wina mnie nie stać i tylko z biletem na degu w ręku mogę ich spróbować. Generalnie degustacje są tu czymś bardzo istotnym, odbywają się co tydzień, pomijając miesiące wakacyjne, czyli styczeń i luty.

Jakie miejsca jeszcze mógłbym rekomendować? 

Jest ich naprawdę wiele. Za ambasadora win argentyńskich uważa się w samym środku Palermo Soho, sam Joaquin Alberdi w winotece JA! (Jorge Luis Borges 1772). Osoba o silnym charakterze, mocnej osobowości i wyjątkowym darze przekonywania, zarówno brazylijskich biznesmenów, jak i amerykańskich studentów. Fajnie jest w Soil Wines (Libertad 902), w którym kiedy po raz pierwszy przekroczyłem jego próg, Ezequiel stojący wtedy za kontuarem, zaczął puszczać polskie piosenki ze Spotify na cały regulator.

Są wreszcie sieci sklepów. Największa i chyba najbardziej znana to Frappé Winestore. Czasem robię zakupy w sieci Enogarage, której nie rozumiem, bo trwa tam nieustająca promocja, więc chyba czymś wyjątkowym jest kupienie u nich wina w normalnej cenie i wtedy frajda jest największa. Jeszcze kilka lat temu widać było sklepy Winery, ale już ich nie ma, a te które się ostały zmieniły branding na Go Bar.

Generalnie jest tych miejsc z winem w Buenos Aires naprawdę mnóstwo, sklepów, trafik, monopoli, kiosków naprzeciwko. Co ciekawe, pandemia w znaczący sposób wzmocniła sprzedaż detaliczną wina w Argentynie. Przeciętny Argentyńczyk, pije wino w restauracji albo w barze, rzadko w domu. Kiedy zamknęli mu przed nosem ulubioną pizzerię i parillę, poszedł po prostu do sklepu. Najczęściej online.

Zobacz więcej naszych podróży