Buenos Aires – tu pije się dużo wina. A gdzie dokładnie?

Udostępnij ten post

Buenos Aires nie istnieje. To duże prowincjonalne miasto, pełne bogatych ludzi, ze złym gustem, którzy wszystko kupują w Europie, nawet cegły z których budują swoje domy – stwierdził Marcel Duchamp, francuski malarz, po przyjeździe do stolicy Argentyny na początku XX wieku. Nie wiem dlaczego to powiedział. Może chciał komuś dokuczyć? Dla mnie to tylko powód, żeby zawsze zastanawiać się nad iluzją, z którą wszędzie mamy do czynienia. Z mitami, złudzeniami, mirażami, które otaczają miejsca, rzeczy, ludzi… Wino też. Co zrobić żeby się z nimi zmierzyć? Trzeba wina spróbować. 

Prowadząc od miejsca do miejsca, gdzie można w Buenos Aires napić się wina, zastrzegę się banałem. Wino można pić tu wszędzie i zawsze. Przez ulice tego miasta płyną rwące potoki wina w każdym kolorze. Wybrałem tylko kilka miejsc, nie mając „broń Boże” pretensji do wyboru najlepszych, a już tym bardziej wszystkich sensownych. Bo to pewnie, prawie niemożliwe.

Viña Buchette (Echeverria 1677, local 14)

dwa pierwsze zdjęcia pochodzą z Instagrama producenta

Mikrej postury wine bar w chińskiej dzielnicy. Jak sami siebie definiują, to okno z winem, empanadami i czymś na słodko. Raptem kilka stolików. Nikt nie wie, co to takiego kieliszek. Wino pije się ze szklanek typu copo americano. Butelki głównie od producentów nieinterwencyjnych, naturalnych, pomysłowych. Aura jest niejednorodna, mnóstwo tu lokalsów, hipsterów, turystów i przedstawicieli mniejszości azjatyckiego pochodzenia. Jest tu też dużo dobrej energii. Często organizowane są pop-up’y kulinarne z szefami kuchni równie odjechanymi, co winiarze, których wina polewają. Trzeba śledzić Insta.

Naranjo Bar (Carranza 1059)

zdjęcia pochodzą z Instagrama producenta

Wine bar na dzielni Chacarita, który przebojem wdarł się na mapę konsumpcji wina w Buenos Aires. Nazwa wskazuje na długą macerację na skórkach oferowanych win, ale faktem jest też, że przed wejściem rośnie po prostu drzewo pomarańczowe, co jest dość częstym widokiem w tym mieście (wpadnijcie do Biblioteki Polskiej w Buenos Aires, która też się mieści pod takim drzewem, na pewno wszyscy się ucieszą). Naranjo Bar wypełnia nieco obskurne wnętrze wyniesione do czegoś pełnego uroku. Przypomina trochę lokale dekadenckiego Berlina, z którym Buenos według mnie ma wiele wspólnego. Wybór win duży, łączy to co naturalne w Argentynie, z tym co nienaturalne. Pije się z kieliszków. Menu talerzykowe, smaczne dla wegetarian i całej reszty. Podobno była tu Dua Lipa. Zawsze to też jakaś rekomendacja.

Le Bouchon (Pacheco de Melo 2189)

zdjęcia pochodzą z Instagrama producenta

Nowa miejscówka w Buenos Aires, tym razem raczej dla tych, którzy brzydzą się piciem ze szklanek i tanich kieliszków, wybierając szkło od Zalto, ostatecznie coś bardziej wypasionego od Riedla. Ogromny wybór argentyńskich skarbów, znanych producentów, okrzyczanych etykiet. Często organizują degustacje z cyklu Winemaker Sesion, na której enolodzy komentują swoje pomysły. Grubo było już wtedy, kiedy Piero Incisa della Rocchetta omawiał stare roczniki swojego Pinot Noir 32 z Bodega Chacra. Ostatnio odbyła się degustacja Vega Sicilia, na której próbowano butelki, z których każda pochodziła z innej dekady, począwszy od lat 70. Enologa nie było, mnie też nie. Ja żałuję, a czy on, to nie wiem.

Aldo’s (Arevalo 2032, Arabe Siria 3037)

Lokale, których twarzą jest Aldo Graziani, winiarski celebryta. Sommelier, krytyk, autor programów telewizyjnych, juror w konkursach „Decantera”. Jego miejsca są tradycyjne, grzeczne, nie epatują niczym co miałoby kogokolwiek wyprowadzić z równowagi czymkolwiek. To żaden zarzut, bo czasem człowiek chce mieć zwyczajnie „święty spokój”. 

dwa pierwsze zdjęcia pochodzą z Instagrama producenta

Wybór win dobry, szeroki, ciekawy. Dużo degustacji komentowanych przez samych enologów, dzięki czemu miałem okazję poznać takich tuzów argentyńskiego winiarstwa jak Matias Riccitelli, Andreas Vignoni (do niedawna Vina Cobos), Christian Moor (Corazon el Sol) czy Alejandro Sejanovic (którego butelki Manos Negras i Zaha/Teho, można kupić w Polsce). W Aldo’s argentyńskich enologów przyjmuje na audiencjach Tim Atkin MW, który raz w roku przyjeżdża do Argentyny, żeby zebrać materiały do swoich raportów. Graziani odpalił jakiś czas temu nieduży Vini Bar (Borges 1963), gdzie otwiera butelki tylko ze swojej oferty win naturalnych.

Krótko i na temat

Na pewno warto wpaść też do Pain et Vin (Gorriti 5132), lokalu który przetrwał wiele, a którego serce bije w samym sercu Palermo Soho, miejscu bliskiemu każdemu kto przyjeżdża zjeść i napić się w Buenos Aires. Jest sieć Vico Wine Bar (Gurruchaga 1149), gdzie z enomatików można w niewielkich dawkach spróbować wielu win. Kiedy powrót z Argentyny jest nieuchronny, ostatnim miejscem, gdzie można spróbować napić się czegoś sensownego jest wine bar Fausto w hali odlotów lotniska Ezeiza (Terminal B wyjście 16). 

Jest też wiele innych miejsc, w których byłem i w których nigdy mnie nie było i pewnie nigdy nie będzie. Jest wreszcie mnóstwo barów „za rogiem”, gdzie pije się wino z sąsiadami, ale wtedy trzeba nauczyć się grać w szachy, utyskiwać na sędziego, który podyktował karnego dla San Lorenzo i omówić ze szczegółami ostatnie wydarzenia z życia boskiej Pampity. No i zmierzyć się z mitami, których w Argentynie jest cała masa.

Zobacz więcej naszych podróży