Przydrożne knajpy we Włoszech: kit czy hit? 

Udostępnij ten post

Kto mnie zna, ten wie, że uwielbiam podróże samochodem i dobre jedzenie. Całe szczęście połączenie to jest niezwykle proste w obsłudze. Długie godziny w trasie, pokonywanie kolejnych kilometrów – to wszystko naturalnie zaostrza apetyt na coś więcej niż tylko szybką, byle jaką przekąskę czy gumową bułkę.

Ostatnie wakacje we Włoszech uświadomiły mi, że to właśnie tam radzimy sobie najsprawniej, jeśli chodzi o wybór przydrożnych miejscówek. Kierujemy się sprawdzonymi technikami, ale i intuicją: na trasie zazwyczaj omijamy sztywne, eleganckie restauracje z białymi obrusami (choć i na takie mam długą listę), wybieramy miejsca polecane przez kierowców tirów, albo te gdzie na parkingach przeważają włoskie numery, no i im więcej osób w środku tym lepiej. Sprawdza się też zasada, że im skromniejszy wystrój, tym więcej lokalnego smaku.

Co do tego, że Włochy są kulinarnym rajem chyba nie muszę Was przekonywać, ale dziś pokażę, że przydrożne restauracje, trattorie i pizzerie to często ukryte skarby, bijące na głowę niejedną „modną” miejscówkę. Zapraszam Was na przegląd zaledwie kilku przystanków, które udowadniają, że włoska kuchnia przydrożna to synonim autentyczności, szybkości i nieziemskiego smaku!

Gdy dotarliśmy na miejsce (niedaleko słynącego z suszonych szynek miasteczka San Daniele), lało jak z cebra. Parking zamienił się w małe jezioro, ale co z tego? W środku panowała sielska atmosfera, więc szybko zapomnieliśmy o pogodzie. „Spuntino di Campagna” to kwintesencja prostoty i smaku. Jak sama nazwa sugeruje („wiejska przekąska”), mieli stawiać na szybkie jedzenie, ale okazało się, że ich dania z grilla to absolutny majstersztyk!

Co na talerzu: soczyste kiełbaski (salsiccia), żeberka i pieczona polenta. Dymny aromat, idealne doprawienie i ta pewność, że jesz coś prawdziwego – prostego, bez udziwnień, przygotowanego z pasją. Traf chciał, że usiedliśmy koło zespołu restauracyjnego, który miał swoją przerwę i w międzyczasie „zajął” się naszym pieskiem, a my zjedliśmy z ogromną przyjemnością. Polecam każdemu, kto kocha BBQ i szuka konkretnego, mięsnego uderzenia po godzinach za kierownicą.

Imola to oczywiście tor wyścigowy, i to już kolejny raz kiedy się tu zatrzymaliśmy. Potrzebowaliśmy szybkiego, ale satysfakcjonującego obiadu i „Ca’ Del Pozzo” trafia w takie wymagania idealnie.

Szybko, ale z klasą: to jest właśnie to, co kocham we włoskich restauracjach: nawet jeśli obsługują w tempie F1, jedzenie jest perfekcyjne. Zamówiliśmy klasyczne dania regionu (Emilia-Romania to kraina makaronów!) i wszystko było fenomenalne. Świeża, ręcznie robiona pasta, zjedliśmy ravioli, tagliatelle alla bolognese i tradycyjnie grillowaną salsiccię. Obsługa sprawna, uśmiechnięta, a cena – bardzo uczciwa. Krótko i na temat: nasz wzór idealnego obiadu w trasie!

Włochy to nie tylko makarony i mięso, to też wybrzeże! Koło Pescary, na wschodnim wybrzeżu, nie można nie zajechać na owoce morza. „Trattoria Del Volante” może nie wygląda spektakularnie z zewnątrz, ale ich ryby i owoce morza to poezja!

Co mnie urzekło: wszystko było tak świeże, że czuliśmy zapach Adriatyku w powietrzu! Pyszne, lekkie fritto misto (smażone kalmary i krewetki) i obłędny makaron ze skorupiakami. To dowód na to, że najlepsze smaki Włoch czekają na nas tuż zza rogiem. Ostrzegam tylko: dwa dania to było dla mnie za dużo, bierzcie mniejsze menu!

Podczas naszej podróży na Sycylię w 2023 roku, Robert na autostradzie, rzucił mi wyzwanie: miałam błyskawicznie namierzyć miejsce na obiad. Włoskie okienko czasowe na lunch nieubłaganie się zamykało (obiad we Włoszech zjecie zazwyczaj maksymalnie do 14:30).

Przypadkiem wpadło mi w oko skromne miasteczko. Ta miejscówka w Pignataro Maggiore to dowód na to, że warto więcej zjechać z głównej drogi, by zjeść coś mega autentycznego. Mimo, że dotarliśmy prawie na zamknięcie, nikt nas nie pogonił i doświadczyliśmy esencję włoskiej gościnności i tradycji.

Włoska dusza w daniu i to bez kompromisów. Kuchnia jest prosta, ale wybitna, bazująca na lokalnych składnikach. Od razu poczuliśmy, że jesteśmy w Kampanii – w regionie słynącym z najlepszych pomidorów i mozzarelli. To jest ten typ miejsca, gdzie jedzenie smakuje jak u nonny (babci) i gdzie po posiłku trudno się ruszyć, ale absolutnie nie żałujesz!

Pamiętam jak wracając z San Marino poczułam nieodpartą chęć na prawdziwą włoską pizzę. „Da Quinto” to miejsce, które łączy w sobie wszystko: jest barem, restauracją i oczywiście pizzerią z piecem opalanym drewnem – czyli centrum lokalnego życia.

Magia Neapolu w Emilia-Romania: pizza była dokładnie taka, jaka powinna być: idealnie cienkie ciasto, wyrośnięte boki, perfekcyjnie zbalansowane dodatki (ja postawiłam na prostotę – Margheritę, by ocenić jakość). Włosi wiedzą, jak zrobić pizzę, a to miejsce to potwierdza. Nie ma lepszego sposobu na naładowanie baterii niż kawałek pysznej, chrupiącej pizzy i kieliszek lokalnego wina.

Podsumowując…

Jedzenie przydrożne we Włoszech to nie fast food w amerykańskim stylu. To najczęściej autentyczne, rodzinne restauracje, które czerpią z lokalnych tradycji i produktów. To miejsca, gdzie nie musisz szukać pięciu gwiazdek, by znaleźć pięć gwiazdek smaku.

Kiedy następnym razem wylądujecie na włoskiej autostradzie, zjedźcie z niej. Porzućcie sieciówki i zaufajcie swojemu instynktowi. Włoskie jedzenie przydrożne to nie kit, to największy kulinarny hit i najlepsza część włoskiego doświadczenia. Buon viaggio e buon appetito!

Zobacz więcej naszych podróży