Wina nierocznikowe – czy jest w tym sens?

Udostępnij ten post

Wina nierocznikowe często bywają utożsamiane z tanimi produktami wino-podobnymi, które znajdziemy na najniższych półkach marketów. Jednak (pomijając nawet cały świat win musujących i wzmacnianych) również całkiem solidni, a czasem wręcz wybitni winiarze czasem wypuszczają na rynek takie ciekawostki. Czy rzeczywiście jest w nich coś niezwykłego i wartego uwagi?

Asumptem do zastanowienia się nad tą kwestią była degustacja zorganizowana przez Michała Gawłowskiego, na którą miałem przyjemność zostać zaproszonym, a której tematem przewodnim były tym razem właśnie wina nierocznikowe.

No właśnie, nim przedstawię Wam kilka win spróbowanych tego wieczoru, zatrzymajmy się na chwilę nad genezą powstawania win nierocznikowych. Stanowią one (zwłaszcza jeśli chodzi o jakościowe winiarstwo) mały procent całego rynku, więc warto zastanowić się, dlaczego w ogóle takie twory powstają.

Dla części winiarzy to najzwyklejszy marketing. Historię wina nierocznikowego można bowiem świetnie „sprzedać”, przedstawić jako choćby powrót do historii czy chęć pokazania miejscowego terroir w oderwaniu od pogodowych wariacji poszczególnych roczników. Spece od marketingu znaleźliby pewnie jeszcze z tuzin równie chwytliwych haseł.

W innych przypadkach sprawa jest bardziej prozaiczna. Zdarza się przecież, że warunki pogodowe danego rocznika nie pozwalają na wyprodukowanie zadowalającej ilości wina, albo choćby wina o odpowiedniej jakości. Wyjściem tej wtedy jego kupażowanie kilku roczników w celu zwiększenia wolumenu wina pod daną etykietą czy też zwyczajnie poprawienia jego smaku.

Czasem w końcu decyduje przypadek. Nie raz słyszeliśmy od winiarzy, że zdarzało się im zapomnieć o jakiejś beczce, która następnie przeleżała do kolejnego rocznika i jeśli nie opłacało się jej butelkować osobno, to trafiła do jakiegoś kupażu.

Pamiętajcie o tym, że zgodnie z prawem unijnym dozwolone jest dodanie do wina rocznikowego 15% wina z lat poprzednich. To ciekawostka, dzięki której możecie zabłysnąć wśród znajomych – bo prawda jest też taka, że praktycznie wszystkie przepisy apelacyjne zaostrzają ten wymóg i zabraniają mieszania różnych roczników.

Guffens Heynen Tinus Solera 1721 Raisins Rôtis Luberon

Zaczynamy od Luberon, a więc części Doliny Rodanu wysuniętej najdalej na południowy-wschód, graniczącej już z Prowansją. W winie znalazła się mieszanka roczników 2017 – 2021, a w składzie mamy 40% marsanne, 40% roussanne i 20% viognier.

Zapach jest ciekawy, bo z jednej strony pojawiają się akcenty utlenione (orzechy, sos sojowy), a z drugiej również nuty dymne, mirabelkowe. W ustach nie znajdziemy za dużo owocu, ale wino ma świetną, mineralną strukturę i niezłą kwasowość (zwłaszcza biorąc pod uwagę z natury mało kwaskowe odmiany użyte do produkcji). Finisz jest długi, przechodzący w nuty słone. Bardzo smaczne, ale zarazem całkiem poważne wino. Bardzo dobre (90/100).

Azores Wine Company Aristo Dos Açores Solera Pico

O autorze tego wina, António Maçanicie pisałem już przy okazji innej degustacji Michała, która odbyła się 2 lata temu, gdzie skupialiśmy się właśnie na winach z Azorów. Dlatego odsyłam Was do tego artykułu.

Tym razem mamy wino dojrzewające w 600-1000 litrowych beczkach i na zasadzie 4-letniej réserve perpétuelle. António do wina z 2018 roku dodawał w następnych rocznikach kolejne porcje arinto wraz z osadem, na którym dojrzewały, a ostatecznie wino zostało zabutelkowane w 2022 roku.

Zapach jest świetny, lekko orzechowy (skórka z zielonych, niedojrzałych orzechów włoskich), a przy tym wyraźnie mineralny, wulkaniczny, dymny i zapałczany – redukcji jest tutaj w bród. Za to usta świetnie wyciągnięte, wyraziście kwaskowe, ale też znów dymne i orzechowe. Nie odnotowałem praktycznie akcentów owocowych, ale wulkaniczna gleba daje fenomenalną strukturę i słono-pieprzny, czyściutki finisz. Genialne wino, dla mnie zajęło 3 miejsce podczas degustacji. Znakomite+ (94/100).

To kolejny raz, gdy miałem okazję próbować tego wina. Ostatni raz miało to miejsce niemalże dwa lata temu, podczas 850-urodzin winiarni, na którą to uroczystość miałem przyjemność być zaproszonym.

W butelce mamy w 85% grüner veltlinera z parceli Renner, który został uzupełniony rieslingiem z Gaisbergu. Wino stanowi mieszankę 10 roczników z lat 1996-2009, przy czym ten ostatni rocznik dominuje w kupażu.

Wydaje mi się, że w międzyczasie wino stało się jeszcze bogatsze, esencjonalne, pełne nut moreli, brzoskwiń, słodkiej śmietanki, podgrzanego na patelni masła, orientalnych przypraw, pieprzu oraz dymu. Czuć w tym winie barokowy przepych, ale też piękną czystość owocu i wciąż obecną kwasowość, choć już wtopioną w to gęste ciało. Wino dla mnie magiczne (również przez to, że Schloss Gobelsburg jest moim ulubionym producentem z Kamptal) – numer 2 wieczoru. Arcydzieło- (95/100).

Quinta do Requeiro Alvarinho Jurássuci III

Przeskakujemy do alvarinho z Minho, które stanowi mieszankę roczników 2010, 2011 i 2012. Każdy rocznik przed ich zmieszaniem dojrzewa osobno w 1500-litrowych stalowych zbiornikach.

Aromat jest chłodny, surowy, mało rozbudowany – ale to typowe dla odmiany. Za to w ustach obok emblematycznej kwasowości dzieję się całkiem dużo. Można zidentyfikować choćby wyraźne nuty dymne, do tego czerwone pomarańcze, brzoskwinie, a także wosk. Ciało jest ładnie zaokrąglone, śmietankowo-woskowe właśnie, a na drugim planie odznaczają się też akcenty dymne. Końcówka jest wyraźnie słona i ciągnie się całkiem długo. Znakomite- (92/100).

Pasqua 'Hey French You Could Have Made This But You Didn’t’

Pasqua to duży producent, który obstawia praktycznie wszystkie apelacje Veneto. Wina od niego znajdziecie nawet w marketach za 25-35 zł i trzeba przyznać, że zwykle są to całkiem typowe pozycje. Tutaj mamy podobno pierwsze spokojne wino wielorocznikowe we Włoszech. W składzie znajdziemy garganegę, pinot blanc i sauvignon blanc z roczników 2013 i 2016-2021. Wino dojrzewało w nowych baryłkach i 500-litrowych tonneaux, a na rynek trafiło w 2024 roku.

Nie jestem fanem takiego technicznego stylu win, w który na pierwszym planie mamy wyraźne nuty beczkowe, waniliowe, maślane, tropikalne (marakuja i ananas). Ale też muszę przyznać, że w tym swoim anturażu wino się broni, bo obok lekko budyniowego ciała mamy też rozsądną kwasowość. W końcówce wychodzi lekka goryczka, która też ożywia całość. Mam wrażenie, że ma jeszcze okazję się poprawić i jeszcze lepiej zintegrować. Bardzo dobre+ (91/100).

Barão de Vilar Kaputt Branco 2a Edicão Douro Branco

Już sama butelka tego wina jest nietypowa. Ma ponoć służyć łatwiejszemu nalewaniu wina bez osadu, ale przecież mamy tutaj wino białe?! W składzie znajdziemy mieszankę odmian dona branca, donzelinho branco, gouveio i jeszcze kilku bliżej niesprecyzowanych szczepów. Fermentacja miała miejsce w beczkach, a później wino dojrzewa zarówno w beczkach, jak i w stali. Mamy tutaj mieszankę roczników 2015-2019.

Wyraźnie utleniony, bardzo skoncentrowany nos z nutami orzechów, żółtych śliwek i przypraw. Na podniebieniu esencjonalne, smakujące skórką jabłkową, suszonymi jabłkami, pigwą. Ciało jest niemal oleiste, gęste, ale dzięki mocnej kwasowości sprawia również wrażenie napiętego, z dobrą energią. Czuć w tym winie zarówno świeżość owocu, jak i sporą głębię smaku. Znakomite (93/100).

Château d’Yquem No. 6 Sauternes

Legendarna posiadłość Château d’Yquem przez wiele lat sprzedawała część swoich najgorszych win luzem innym producentom. Ale w którymś momencie stwierdzono, że to jednak marnotrastwo i zdecydowano, by je sprzedawać pod własną marką. Tutaj mamy wino z czterech roczników z lat 2014-2019, butelkowane w 2020 roku.

Zapach jest bardzo ładny, z nutami moreli i brzoskwiń. W ustach zaskakująco lekkie, nawet mimo sporego cukru. Znajdziemy tutaj ponownie morele, ale też masło, sporo pieprzu i przypraw. Całość jest naprawdę porządnie zrobiona, a jedyne co przeszkadza to wystający alkohol (14%), który odpowiada za wyraźną goryczkę i trochę zbyt gryzący finisz. Bardzo dobre+ (91/100).

Mullineux Olerasay 3o Chenin Blanc Swartland

Najlepszym winem degustacji okazało się to słodkie wino z RPA od producenta, którego miałem okazję odwiedzić będąc w tym kraju w 2024 roku (choć tego wina wtedy nie próbowaliśmy).

Mamy tuta chenin blanc, z gron podsuszanych na matach na świeżym powietrzu przez 3 tygodnie. Wino powstaje w systemie solera, w piwnicy producenta znajduje się 16 beczek, które tworzą cztery poziomy solery. Gdy producent butelkuje wino z najniższego (najstarszego) poziomu, następnie kaskadowo niedobór jest uzupełniany z młodszych beczek, a świeżo przefermentowane wino trafia do najwyższego poziomu. Wino ma aż 375 g cukru przy 11,6 g kwasowości i 8,42% alkoholu.

Jest po prostu przepiękne, z delikatną orzechową oksydacją, która tym bardziej uwypukla morelowy owoc. Do tego mamy miód, skórkę pomarańczową, herbatę earl grey. Usta wręcz syropowe, bardzo gęste, ale po przełknięciu zostaje z nami wcale nie cukier, tylko wyrazista kwasowość. Całość ma idealną równowagę, niesamowitą długość i wyrazistość. Genialne wino. Arcydzieło- (96/100).

Odpowiadając na pytanie z tytułu mam mieszane odczucia. Bo choć jak widzicie z artykułu podczas tego wieczoru nie zabrakło świetnych pozycji, to otwartym pozostaje pytanie na ile na jakość tych win miała wpływ zastosowana metoda produkcji i mieszanie tych kilku roczników. Bazując na tej próbce spróbowanych 14 win powiedziałbym, że jednak niewielkie – albo też po prostu ja nie dostrzegłem jakiegoś wspólnego mianownika.