Jeśli nie Sassicaia, to co? O butelce, która przyćmiła legendę
Dzisiaj nawiązuję do mojego poprzedniego materiału dotyczącego spróbowania butelki Sassicai. Jak już zdradziłem Wam na jego zakończenie, podczas świętowania 40. urodzin to wcale nie ten słynny Supertoskan okazał się gwiazdą wieczoru. Przyćmiło go (no dobrze, minimalnie przyćmiło) inne wino.
Ale po kolei, bo nim dotarliśmy do tej gwiazdy, to po drodze otworzyliśmy jeszcze kilka innych świetnych butelek, których grzechem byłoby nie wspomnieć.
Marguet Ambonnay Champagne Grand Cru 2018
Zaczęliśmy od szampana z porftolio Benoita Marguet, z działek w miasteczku Abonnay, które jest jednym z grand cru z podstrefy Montagne de Reims. Benoit przejął rodzinną firmę w 2004 roku i postanowił przejść na uprawę biodynamiczną, dzisiaj jest certyfikowany przez Demeter. Co do zasady nie siarkuje też swoich szampanów. To wino stanowi mieszanką chardonnay i winifikowanego na biało pinot noir, z lekką przewagą tego drugiego. Zostało zabutelkowane bez dosage.
W Polsce jego wina znajdziecie w ofercie TERROIRystów.


Pachnie wyraźnie owocowo, świeżo, mamy zarówno kwaskowe jabłka, ale też dojrzałe wiśnie (czuć dodatek pinota), skórkę cytrynową i delikatnie drożdżowe tło. W ustach z wyrazistą jabłkową kwasowością, tutaj też wyraźniej autolityczne, brioszkowe, z długim, mineralnym, cytrynowym finiszem.Przyjemnie złożone, a przy tym energetyczne wino. Bardzo dobre+ (91/100).
Nasciri Pizifaini Frizzante Rosato 2022
Kolejno spróbowaliśmy jeszcze jednego musiaka, tym razem pet-nata z Kalabrii. Nie miał on oczywiście za zadanie konkurować z szampanem, ale bardziej odświeżyć nam podniebienie po wysokiej dawce kwasowości jaką zaserwował Marguet. Jest to miks calabrese nero (pod tą nazwą ukrywa się znane z Sycylii nero d’avola), gaglioppo i greco nero.

Nie będę przytaczał pełnej notki dla tej pozycji, bo w zasadzie w dużej mierze pokrywa się ona z opisem, który znajdziecie w poniższym artykule dotyczącej naszej ubiegłorocznej wizyty u producenta. Mogę tylko dodać, że przez ten rok wino nie straciło nic ze swojej soczystości i owocowości.
Michi Lorenz Supernova 2023
Michi to niesamowicie sympatyczny, młody winiarz z najwyżej położonej części Południowej Sytrii, regionu Kitzeck-Sausal. To tutaj powstają jego czasem zakręcone, ale zawsze smaczne wina. Jak sugeruje już sama etykieta jest on zwolennikiem naturalnego podejścia (od 2020 roku winiarnia ma certyfikat Demeter), a w przypadku tego chardonnay mieliśmy też do czynienia z króciutką maceracją – osobiście nadal klasyfikowałbym to wino jako białe.
Butelkę przynieśli nasi znajomi, za co dziękujemy.


Jak na dość mało aromatyczną odmianę, tutaj w nosie dzieje się całkiem sporo. Mamy dużo ziół, wiosennej ukwieconej łąki, ale też skórki cytrynowej i grejpfruta. W ustach wino jest świetnie soczyste (w czym pomaga mu delikatna lotna kwasowość), świeżutkie i wyraziście cytrynowe. Całość nie tylko przyjemnie pijalna, ale też całkiem strukturalna. Bardzo dobre+ (91/100).
Dr. Loosen Bernkastel Lay Riesling Mosel GG 2014
Niestety jakimś dziwnym trafem nie zrobiliśmy pojedynczego zdjęcia tego butelki znad Mozeli. Jest to jedno z kilku GG w portfolio Dr. Loosena, to akurat pochodzi z majestatycznej winnicy w Bernkastel, leżącej nad samą rzeką.

Wino ma wszystko, czego można oczekiwać od dojrzałego, mozelskiego rieslinga. A więc z jednej strony wciąż świeży, cytrynowo-jabłkowy owoc, ale już ładnie otulony nutami wosku czy nawet miodu, rozpuszczonego masła. Do tego wino niesie w sobie ten niepodrabialny, mineralny, skalisty rdzeń – tak wyrazistą mineralność mają tylko najlepsze rieslingi znad Mozeli, Renu, czy może z Nahe. Znakomite- (92/100).
Knoll Loibner Riesling Smaragd Wachau 2015
Ostatnią bielą był riesling od jednej z legend Wachau, choć można by powiedzieć, że w wersji „zaledwie” gminnej – czyli jest to mieszanka owoców z różnych działek producenta z jego macierzystego miasteczka Loiben.


Już kilka razy przekonałem się, że na wina od Weingut Knoll należy poczekać, dać im czas, by ułożyły się i rozwinęły w butelce. To był kolejny tego świetny przykład, w którym przeplatały się aromaty słodkich jabłek, gruszek, moreli i brzoskwiń, z miodem, rozpuszczonym masłem i pszczelim woskiem. W ustach wysoka kwasowość ładnie ciągnęła dojrzałą owocowość, a w lekko przyprawowym finiszu dochodziła również do głosu mineralność i krzemienność wina. Znakomite- (92/100).
G.D. Vajra Bricco delle Viole Barolo 2011
To była wspomniana już kilka razy gwiazda, która swoją klasą przyćmiła nawet Sassicaię. Rodzina Vajra pokazała też, że nawet w trudnym, dość ciepłym roczniku, najlepsi winiarze są w stanie stworzyć prawdziwie wielkie wina. To pochodzi z pojedynczej winnicy Bricco delle Viole, położonej w zachodniej części gminy Barolo. Dochodzi ona do 500 metrów, ale wysokość rekompensuje południowa i południowo-zachodnia ekspozycja najlepszych parceli.
Wino stanowi oczywiście 100% nebbiolo, maceracja miała miejsce w stalowych zbiornikach i trwała wyjątkowo długo, bo aż 50 dni. Następnie to Barolo trafiło na około 30 miesięcy do 25 hl beczek ze slawońskiego dębu.
W Polsce wina od Vajry znajdziecie w ofercie Vini e Affini.


Pachnie bardzo powietrznie, niezwykle zwiewnie, zarówno kwaskowymi wiśniami, czerwonymi porzeczkami, jak i żurawiną, a do tego kwiatowo, różanie. Usta z pięknie soczystym owocem, wysoką kwasowością, znów kwiatowe, wiśniowe i truskawkowe. Z biegiem czasu ujawniają się kolejne warstwy, mamy miętę, suszone oregano, trochę garbowanej skóry, suche igliwie. Koncentracja jak to w przypadku nebbiolo jest raczej umiarkowana, ale wino jest rozpięte na tanicznej strukturze. Te garbniki choć już zmiękczone przez czas, to nadal są wyraziste, a przy wciąż soczyste, już ładnie dojrzałe. To absolutne wyżyny jeśli chodzi o ekspresję Barolo, jedno z piękniejszych win z tej apelacji, które miałem okazję próbować. Arcydzieło+ (97/100).
Disznoko Kapi Tokaji Aszu 6 puttonyos 1999
Wieczór kończyliśmy winem słodkim i to nie byle jakim, bo obok legendarnego dla Tokaju rocznika 1999 mieliśmy też wino z pojedynczej winnicy Kapi należącej wyłącznie do Disznoko.


Czym to wino nie pachnie? Mamy tutaj zarówno mirabelki, jak i morele, gruszki, jabłka zanurzone w cukrowym syropie, miód lipowy, suszone liście czarnej herbaty, orientalne przyprawy (zwłaszcza kardamon) i biały pieprz. W ustach jak przystało na dojrzałego Tokaja, to kwasowość jest na pierwszym planie, a słodycz przypomina o sobie raczej w ciężarze, pełnej strukturze tego wina. Owoc jest bogaty, morelowo-cytrynowy, a w parze z nim znów idą przyprawy, mięta, trochę kawy i dużo wosku. Pięknie zachowane wino, wciąż pełne niemal młodzieńczej energii i finezji. Arcydzieło (96/100).
To był wieczór pełen wrażeń, który jeszcze raz potwierdził nieśmiertelną tezę – najlepsze wina najlepiej otwierać z najbliższymi.