Sezonowo: Marchewka z groszkiem plus steak i dwie czerwienie
Pamiętacie marchewkę z groszkiem, zmorę stołówek szkolnych? Przygotowywana z mrożonki warzywna breja z toną zasmażki… Ciężki temat. Postanowiłem jednak odświeżyć tę niesławną klasykę! A że bardzo lubię połączenie marchewki z wołowiną to na talerzu obok właśnie marchewki z groszkiem pojawi się tez polędwica wołowa obsypana sowicie młotkowanym kolorowym pieprzem.
Teraz jest właśnie idealny moment na przygotowanie naszego dodatku, gdyż możemy kupić świeży, młody groszek w strączkach. Młoda marchew jest przez dłuższy czas ale właśnie cała kwestia polega na złapaniu groszkowego sezonu. Marchewki szorujemy dokładnie i kroimy pod kątem w grubsze plastry. Gotujemy w osolonej wodzie (można tez dodać szczyptę cukru) około 8 minut. Łuskamy groszek i dodajemy do gotującej się marchewki na jeszcze 2-3 minuty. Odcedzamy. Na patelni rozgrzewamy spory kawałek masła, dodajemy warzywa i mieszamy. Dodajemy białe wytrawne wino i redukujemy aż do powstania oblepiającego sosu. Doprawiamy solą i pieprzem. Ja lubią warzywa al’dente, ale możecie sobie regulować ich twardość długością obróbki termicznej.
Steaki wołowe (ja użyłem polędwicy z Black Angusa) nacieramy młotkowanym kolorowym pieprzem (w zależności od Waszych upodobań) i smażymy na klarowanym maśle do osiągnięcie pożądanego poziomu wysmażenia. Zawijamy mięso w folię aluminiową i odstawiamy na kilka minut aby odpoczęło. Odpakowujemy steaki i zlewamy na naszą patelnię wszystkie soki które się wydzieliły z mięsa. Podgrzewamy oskrobujemy dno patelni drewnianą łyżką. Podajemy steaki z marchewką i groszkiem młodymi ziemniakami polane sosem z patelni. Doprawiamy grubo-ziarnistą solą. Możemy podać z młodym ziemniakiem aby dopełnić sezonowości. Nowoczesne wcielenie klasyki jest świetnym i efektownym dodatkiem do wołowiny. Wypróbujcie!
Do steaka otworzyłem Bordeaux a także dla argentyński blend z Mendozy na bazie Caberneta. Zaczynamy degustację!
Blaye Cotes de Bordeaux 2015, Chateau Ricaud – dobry rocznik i jeden z najstarszych prawobrzeżnych bordoskich regionów z klasycznym dla siebie blendem Merlot/Cab-Sav/Malbec. Mam w kieliszku klasyczny rubinowy kolor z jaśniejszym brzegiem. W nosie miks ciemnych owoców. Z jednej strony kusi nas słodycz dojrzałych jagód a z drugiej trochę dla kontrastu wchodzi ostrzejsza czarna porzeczka. Jest też odrobina „zieloności” i trochę więcej nut ziemistych. W ustach średnia (+) kwasowość. Taniny piaskowe, ale w sporej ilości i są jakby trochę „zaklejające”. Dużo ciemnego owocu – jagoda, jeżyna, morwa. Lekko czekoladowy, średniej (+) długości finisz. Klasyczne. Bardzo dobre i w dobrej cenie. Wino kupiłem w Wine&You za 44 PLN.
La Linda Private Selection Smart Blend Mendoza 2016, Bodega Luigi Bosca – Kupaż 50% Cabernet Sauvignon, 35% Syrah i 15% Tannat. 30 letnie krzewy z winnic położonych około 800m n.p.m. Cabernet jest starzony przez 6 miesięcy w barriques (2-3 użycie). Potem wino jest blendowane i filtrowane. Objawia się głębokim, rubinowym kolorem. W nosie słodkawo-kwaskowe, trochę ostrawe owoce – jeżyny, jagody, śliwki z pestką. Potem ten owoc staję się trochę już za bardzo „przyjrzały”, przez co traci trochę werwy. Usta o średniej kwasowości. Tanina średniej (+) wielkości, trochę ostrawa, młoda. Wino jest raczej „duże” z zarysowanym podobnym zestawem owoców jak w zapachu. Końcówka jest długa – jagodowo-śliwkowa. Gdy się troszkę ociepli wychodzą nuty alkoholowe, co nie wpływa korzystnie. W sumie nie przesadzone, porządne i znajdzie fanów. 87/100 Wino kupiłem z Centrum Wina za 65 PLN.
Do steaka z młotkowanym pieprzem z dodatkiem marchewki z groszkiem oba wina wypadły bardzo dobrze. Bordeaux raczej łagodnie i przesuwało się w stronę słodszych nut, a Mendoza łapała jakby lepszą równowagę i świetnie łagodziła ostrość młotkowanego pieprzu. Obie opcje jak najbardziej się sprawdziły – zdecydujcie co wolicie – Stary czy Nowy Świat
Do następnego!
W