Przyjrzyjmy się winom z Galicji

Udostępnij ten post

Tempranillo, beczka, wanilia, dym. Tak kojarzą się nam (wiemy, że to spore uproszczenie) wina z Hiszpanii. Nie da się ukryć, że pozycje z Półwyspu Iberyjskiego pokutują za sprawą takiego stereotypowego wyobrażenia. Dużo w tym winy samych winiarzy, którzy szafowali nowymi, amerykańskimi beczkami aż do przesady i pijąc niektóre powstałe tak wina z dziąseł można było niemal wydłubywać sobie drewniane drzazgi. Nie można jednak wrzucać wszystkiego do jednego worka, bo jest region, który na tym tle już od dobrych kilku lat znacznie się wyróżnia. Zapraszamy więc Was na wycieczkę do Galicj, naszego ulubionego winiarskiego zakątka Hiszpanii.

by www.riasbaixaswines.com/

Galicja

Oddzielona od pozostałej części kraju łańcuchami górskimi, Galicja jest bytem nieco oddzielnym. Nawet mieszkańcy, w których zachowała się domieszka celtyckiej krwi, wyglądają inaczej od Hiszpanów z Kastylii, czy Aragonii. Mówi się tutaj w galego, języku któremu najbliżej do portugalskiego. Również pod względem klimatycznym jest inaczej. Galicja to region chłodny i deszczowy, wystawiony na wpływ Atlantyku. Średnie roczne opady są tu kilkukrotnie wyższe, niż w większości innych hiszpańskich regionów. Stąd też Galicja zdobyła uznanie za sprawą pochodzących z apelacji Rías Baixas win opartych na Albariño. Chłodne, kwaskowe, pewnie w wielu innych miejscach w Hiszpanii zostałyby uznane za jakieś niedojrzałe dziwolągi. Jednak do fanów wina rozsmakowanych w Rieslingach, czy Muscadetach, taka ekspresja nie była czymś nowym, a wręcz kolejnym wcieleniem ukochanej opowieści.

Ostatnie lata już prawdziwa ofensywa win z północno-zachodniego krańca Hiszpanii, w tym również (a może przede wszystkim) czerwonych. Takie nazwy apelacji jak Ribeiro czy Ribera Sacra to obecnie jedne z najmocniejszych haseł w winiarskim słowników koneserów szlachetnego trunku. Już nie tylko wspomniane Albariño, ale szczepy takie jak Treixadura, Mencia czy Godello rozsławiają Galicję w winnym świecie.

by www.riasbaixaswines.com/

Albariño

Nie sposób nie zacząć opowieści o galicyjskich winach bez choć krótkiego przybliżenia tej najsłynniejszej miejscowej odmiany. Spośród ponad 5,5 tysięcy hektarów obsadzonych w Hiszpanii przez Albariño, aż 90% znajduje się w Rías Baixas, apelacji graniczącej z portugalskim regionem Minho, gdzie najlepsze wersje Vinho Verde również oparte są o ten sam szczep (znany tu jako Alvarinho). Świetnie przystosowane do miejscowego klimatu (dzięki grubej skórce odpornej na choroby grzybicze (które przez wilgoć i spore opady stanowią w Rías Baixas duży problem), z naturalnie wysoką kwasowością, daje winiarzom szerokie pole do popisu. Nic więc dziwnego, że poza lekkimi, mineralnymi, orzeźwiającymi wersjami, które rozsławiły szczep na całym świecie, producenci coraz śmielej stawiają na dojrzewanie na osadzie, czasem w beczkach, czy nawet produkcję win pomarańczowych. W Polsce po szczycie popularności, jaki naszym zdaniem Albariño osiągnęło tak 2-3 lata temu, rodacy chwilowo zainteresowali się innymi kierunkami winiarskimi, co na szczęście nie oznacza, że nad Wisłą nie znajdziecie wielu świetnych win z tej odmiany. Prym wiedzie zwłaszcza wyspecjalizowany w winach z Hiszpanii El Catador, co udowodniła degustacja, gdzie na 13 spróbowanych win aż 9 pochodziło z oferty tego importera.


Wspomnianą degustację, która stała się przyczynkiem do naszego posta poprowadził Wojtek Bońkowski (Ferment/Winicjatywa), a poniżej znajdziecie opisy win, które testowaliśmy tego wieczoru.

Castrobrey Rías Baixas Señorio de Cruces 2017 (47 zł, El Catador)

To typowy przedstawiciel tej opisywanej wcześniej pierwszej kategorii – świeże, kwaskowe, codzienne wino. Pachnące jabłkami, gruszkami, delikatnie oranżadowe, ale przy tym mocno kwaskowe, z pojawiającymi się w ustach nutami brzoskwini oraz długim, mineralnym finiszem. Bardzo ożywcze, moczno kwaskowe, świeże. Świetna relacja jakości do ceny. Dobre (87/100).


Quinta de Couselo Rías Baixas O Rosal 2013 (59 zł, El Catador)

Przy kolejnym winie mieliśmy okazję zobaczyć jak starzeją się Albariño (obecnie El Catador sprzedaje nowsze roczniki). Choć na wstępie warto zaznaczyć, że obok w składzie znajdziemy również Loureiro i Caiño Blanco. Region O Rosal to jedna z pięciu (obok Val do Salnés, Ribeira do Ulla, Soutomaior i Condado de Tea) podstref apelacji Rías Baixas, położona przy samej portugalskiej granicy, bardzo blisko morza. Jest tu nieco cieplej i zamiast win jednoszczepowych, dominują właśnie blendy. W kieliszku znaleźliśmy delikatne utlenienie, nieco nut drewnianych, oleistych i orzechowych. Na podniebieniu również naftę i akcenty woskowe. Ciała jest dalej sporo, ale poza kwasowością niewiele więcej się ostało. Niestety, ta pozycja jest już po swoim szczycie. Dobre- (85/100).


Pazo de Señorans Rías Baixas Albariño Selección de Añada 2009 (260 zł, Vinissimo)

Tu mamy najwyższą etykietę od jednego z najlepszych producentów w apelacji. Używa się do niej winogron ze starych, 45-letnich krzewów z pojedynczej parceli Los Bancales. Po przedłużonej maceracji na skórkach, wino na 30 miesięcy (!) trafia do stalowej kadzi, gdzie dojrzewa na osadzie. Nim zostanie wypuszczone na rynek jeszcze przez co najmniej rok układa się w butelce. Tu odmianę doprowadzoną do granic swojej ekspresji, wydaje się, że nic więcej nie da się już z Albariño wycisnąć. Zaczyna się nutami brzoskwiń i moreli, po chwili dochodzi do nich pszczeli wosk, zioła i masło. Usta napięte, bardzo naprężone, ze świetną strukturą, smakujące pomelo, pieprzem i przyprawami. W zasadzie w ciemno mogłoby udawać dobrego naddunajskiego Grüner Veltlinera. Świetne, ale też zmuszające do przystanięcia i rozłożenia na czynniki pierwsze. Znakomite (93/100).


Attis Rías Baixas Val do Salnés Albariño Sitta Laranxa 2015 (79 zł, Wineonline)

Kwaskowe, gruboskórne Albariño świetnie nadaje się do win pomarańczowych. Nie ma więc co się dziwić, że na fali wzrastającej popularności tego rodzaju metody produkcji, kilku miejscowych winiarzy postanowiło spróbować swojej szansy. W tej wersji maceracja na skórkach trwa około dwóch tygodni, a dalszym krokiem jest umieszczenie wina na pół roku w beczkach. Efekt końcowy jest dość ugładzony i może stanowić dobry wstęp dla osób, które te zakamarki winiarskiego świata dopiero poznają. Z nutami suszonych truskawek, herbaty i ziół (rumianek i bazylia). Słonawe, bardzo delikatnie sojowe i drewniane. Do tego wciąż soczyste i świeże. Przyjemnie wykonane, ale bez jakiejś głębi, czy drugiego dna. Dobre (87/100).


Ailalá Ribeiro Treixadura 2017 (55 zł, El Catador)

Opuszczamy Rías Baixas i przenosimy się nieco dalej w głąb lądu, do apelacji Ribeiro. Pochodzące stąd wina już w XVI i XVII wieku znane były we Włoszech i Francji, ale w kolejnych stuleciach ślad po nich niemal zaginął. Odrodzenie apelacji nastąpiło dopiero w ostatnich latach. Jest ona położona w dolinie rzeki Miño i jej dopływów, a wpływ Atlantyku nie jest tutaj aż tak dojmujący, jak na winnicach położnych dalej na zachód. Wystarczy wspomnieć, że roczne opady są o połowę niższe niż w Rías Baixas. Białe wina odpowiadają za ok. 85% produkcji, ale zamiast opisywanego Albariño znajdziemy tu już inne odmiany – Treixadurę, Torrontes, Godello czy Loureiro. To właśnie Treixadura trafiła do naszych kieliszków. Odmiana często wykorzystywana jest w przypadku portugalskich Vinho Verde jako składnik dodający struktury i masy. Winogrona nie mają najwyższej kwasowości, stąd istotne jest wybranie odpowiedniego momentu zbiorów, aby zachować ich świeżość. W aromacie zupełnie inne od poprzedników: cięższe, bardziej masywne. Pojawiają się nuty kwiatowe, nieco czerwonego grejpfruta. Kwasowość jest rzeczywiście niższa, ale za to ma więcej ciała. Nasycone, pełne, z przyjemnym, goryczkowo-migdałowym finiszem. Świetnie sprawdziłoby się w kuchni, na przykład do pieczonej piersi z kurczaka, czy tłustszych ryb. Dobre+ (88/100).


Dominio di Bibei Ribeiro Lalume 2015 (109 zł, El Catador)

Tu znów mamy Treixadurę w wersji beczkowej i to potraktowaną dębem zdecydowanie, bez litości. W efekcie znajdziemy nuty waniliowe, serek homogenizowany, słodką śmietanę i dojrzałe, żółte gruszki. Lepsze, bo bardziej stonowane w ustach, gdzie przyjemną kremowość obudowują skórki jabłek i ponownie goryczkowy posmak. Jest naprawdę kulturalne, nie ma się wrażenia, że ta beczka jest podana nieumiejętnie – to po prostu taki styl, trzeba go lubić. Dobre (87/100).


Benito Santos Monterrei Godello 2017 (59 zł, Vininova)

Po raz kolejny zmieniamy region, idziemy jeszcze dalej na wschód, do doliny rzeki Tamega, która po przekroczeniu granicy wpływa do Douro. Apelacja Monterrei jest niewielka, liczy zaledwie 300 hektarów i bardzo trudno natrafić na sygnowane nią wino poza Hiszpanią (a i tu nie będzie to łatwe zadanie). W kieliszku mamy zaś Godello, a więc odmianę, która w ostatnich latach przeżywa prawdziwy „boom”, wielu uważa, że jest to najbardziej perspektywiczna biała odmiana Półwyspu Iberyjskiego (choć kilka lat temu za taką uchodziło przecież Albariño). Bukiet jest elegancki, choć wycofany, pachnie ziołami, melonem i jabłkami. W ustach z cebulowymi nutami redukcji, dopiero po chwili zaczyna się oczyszczać. Sporo ekstraktu, ładna tekstura i słonawy finisz. Warto podać do niego jedzenie, mamy wrażenie, że z dorszem z patelni zyskałoby kilka dodatkowych oczek. Dobre- (86/100).


Rafael Palacios Valdeorras Modelo Louro 2017 (79, El Catador)

Rodzina Palaciosów to słynne nazwisko w hiszpańskim winiarstwie. Poszczególni jej członkowie prowadzą bardzo znane i szanowane winiarnie w Rioja, Prioracie (L’Ermita Álvaro Palaciosa to jedno z najsłynniejszych hiszpańskich win), Bierzo, czy właśnie Valdeorras. Region, flankowany od zachodu przez góry, oddzielony jest od wpływów klimatu atlantyckiego i tutejsze tarasowe winnice słyną z produkcji Godello, zwłaszcza jego nasyconych, często beczkowanych wersji. Takie wino mamy również w tym wypadku. Zaczyna się orzechami i jabłkowymi skórkami, na podniebieniu świetne: z morelowo-maślanym przebłyskiem, delikatnie dymne i waniliowe. Całość świetnie ułożona, elegancka, przyjemnie kwaskowa i mineralna. Piękne wino, z dobrym ekstraktem, ale też bardzo młode, warto odłożyć na 2-3 lata. Znakomite- (92/100).


Coto de Gomariz Ribeiro Finca O Figueiral 2015 (139 zł, El Catador)

To prawdziwa ciekawostka, mieszanka 18 różnych odmian, rosnących wspólnie na jednej parceli. Głównym składnikiem jest Treixadura (70%), uzupełniona m.in. o Godello, Loureira, Torrontés, Lado, Albariño i inne, lokalne szczepy. A nosie nietypowe, jakby lekko kiszone, bardzo pozamykane. Z to usta już znacznie lepsze, mocno skoncentrowane, delikatnie waniliowe, z nutami słodkich jabłek i gruszek. Świetny mineralno-słony finisz. Złożone, ale też ściśnięte, jeszcze niegotowe do picia. Do odłożenia na półkę na (co najmniej) dwa lata. Bardzo dobre (90/100).


Eulogio Pomares Parcelarios Carralcoba Caiño Tinto 2016 (139 zł, Vini e Affini)

Wracamy do Rías Baixas na spotkanie z pierwszą czerwienią – odmianą Caiño Tinto. W nosie znajdziemy bardzo soczyste czerwone owoce (wiśnie, żurawiny, porzeczki), posypane pieprzem i roztartą w dłoniach ziemią. Lekkie, zwiewne, radośnie kwaskowe. Nie ma tu wiele koncentracji, wino jest kruche i delikatne, ale przy tym niesamowicie pijalne. Nieco chłopskie i zielone, ale jakże apetyczne. Bardzo dobre (90/100).


Ailalá Ribeiro Sousón 2015 (55 zł, El Catador)

Sousón to kolejna lokalna odmiana, spotykana na pograniczu hiszpańsko-portugalskim, używana choćby do wzmacniania koloru win z Douro, czy produkcji rzadko spotykanych czerwonych Vinho Verde. W zapachu mocne tony owocowe, tu pod postacią ciemnych wiśni, czereśni, aronii, czarnej porzeczki. Z mocnymi, żywymi taninami, sporą ziemistością i gorzkim finiszem, który jednak nie psuje całego obrazu, a dodaje kolejnego smaczku. Bardzo dobre+ (91/100).


Finca Míllara Ribeira Sacra Beterna 2014 (89 zł, El Catador)

Spośród wszystkich galicyjskich apelacji najgłośniej ostatnio właśnie o Ribeira Sacra, a pochodzące z niej czerwone wina są obowiązkowym punktem w kartach wszystkich hipsterskich lokali w Hiszpanii. Tutejsi winiarze mają do „sprzedania” całkiem niezłą historię. Winnice (1200 hektarów) zajmują bowiem niezwykle strome i wąskie tarasy, gdzie uprawa winorośli jest prawdziwie heroiczną pracą. Cały zaś krajobraz niczym nie ustępuje choćby dolinie Douro. Tu mamy 100% odmiany Mencia, która co prawda jest kojarzona bardziej z Bierzo, ale również w Galicji powstają z niej świetne wina. W kieliszku znajdziemy mokry tytoń, sporo akcentów liściastych i ziemistych. Wino bazuje zresztą na swoistej leśnej, ściółkowej kompozycji. Dopiero pod koniec ust wyłania się delikatne, żurawinowe muśnięcie owocowości. Całość żywa, lekka i niezmiernie soczysta. Bardzo dobre- (89/100). 


Xosé Lois Sebio Puñal Ribeiro Super Héroe 2015 (89 zł, El Catador)

Na koniec wracamy do Ribeiro, na spotkanie z prawdziwym mocarzem (co zresztą sugeruje nazwa wina). Jest to mieszanka 12 różnych odmian (z tych bardziej znanych mamy to Bastardo i Mencię), ze zbitym, bardzo mocnym owocowym aromatem. Jest go tutaj mnóstwo, pachnie zarówno wiśniami, czereśniami, jak i śliwkami, jeżynami, porzeczkami. Za tu usta lżejsze, zbudowane w oparciu o kwaskowy, żurawinowy szkielet. W finiszu dodatkowo potężne, mocne, ale żywe taniny. Wino do jedzenia, bo picie go salo przypomina walkę z zawodnikiem sumo. Bardzo dobre- (89/100).


To ciekawe, że tak niereprezentatywny dla całej Hiszpanii region, jakim jest Galicja, okazuje się jednym z najbardziej interesujących pod względem winiarskim. Choć do niedawna niemal wszystkim kojarzyła się ona jedynie z Albariño, obecnie mamy tu prawdziwe morze ciekawych, lekkich, owocowych pozycji. A skoro w Polsce na reprezentację galicyjskich win nie można narzekać, to na co czekamy?