Pasta burro e alici – błyskawiczny makaron z anchoi
Kocham włoską kuchnię za prostotę. Wiele dań można ugotować bazując na kilku składnikach, które może macie w domu, a w najgorszym razie znajdziecie w każdym markecie. Dziś chcę Wam pokazać banalne, a jak pyszne spaghetti z anchois. Połączenie kremowego sosu na bazie masła, słoności sardeli, aromatyczności czosnku i kwasowości cytryny jest po prostu obłędne.
Na początku jedna uwaga – wiem, że anchois jest składnikiem kontrowersyjnym i nie każdy lubi ich intensywny smak (patrz Kamila). Nie będę Was oszukiwał, w tym daniu fileciki z sardeli są podstawą sosu, więc lepiej przed podaniem makaronu upewnijcie się, że wszyscy goście je lubią.
Wykonanie dania
Samo danie jest banalne w wykonaniu, poradzi sobie z nim każdy kucharz-amator.
Zaczynamy od wstawienia wody na makaron. Gdy zacznie się ona gotować dodajemy łyżkę soli i wrzucamy długi makaron, spaghetti czy (jak my) linguine. W czasie, gdy będzie on dochodził zabieramy się za szybki sos.
Na sporej patelni (trafi na nią też ugotowany makaron, więc dobierzcie odpowiedni rozmiar) rozpuszczały na małym ogniu sporo masła, mniej więcej ćwiartkę kostki. Uważamy, aby nie zaczęło się ono przypalać. Do rozpuszczonego masła wrzucamy anchois. Ich ilość przekładać się będzie na intensywność sosu, optymalnie sugeruję 6-7 filecików na jedną osobę. Aby dodatkowo podbić smak można dolać odrobinę oleju z puszki, słoiczka z tymi rybkami. Całość dalej podgrzewamy na małym ogniu, aż anchois się rozpadną i połączą z sosem. Dorzucamy drobno posiekany albo wyciśnięty przez praskę ząbek czosnku i pozwalamy mu delikatnie się podsmażyć.
W tym momencie makron powinien być niemalże al dente. Przerzucamy go na patelnię z sosem i dolewamy pół chochelki wody, w której się on gotował. Na tym etapie można odrobinę zwiększyć ogień, spaghetti z sosem podgrzewamy, cały czas mieszając dosłownie 1-2 minuty, aby makaron wchłonął nieco sosu i doszedł.
Wyłączamy ogień, wyciskamy około łyżeczkę soku z cytryny (może zetrzeć też nieco skórki), dorzucamy drobno posiekaną natkę pietruszki, jeszcze raz mieszamy całość i przekładamy na talerze. Dania nie solimy, sos sam w sobie jest już słony od anchois, możemy za to posypać grubo zmielonym pieprzem.
I to cała filozofia – powinniście się uwinąć w maksymalnie 15 minut.
Jakie wino podać do makaronu?
Danie jest intensywne w smaku, a dodatkowo stosunkowo tłuste. Musimy więc szukać białego wina o całkiem solidnym ciele, ale też dobrej kwasowości, która nieco ożywi danie. Maślane nuty pochodzące od dojrzewania w beczce także będą dobrze pasowały do kremowego sosu. Co pasuje do takiej charakterystyki? Oczywiście, chardonnay. Na tapetę trafiły dwa wina, jedno od importera Rafa Wino, drugie dostępne w Lidlu.
Varvaglione Primadonna Chardonnay Puglia 2021 (59,99 zł, Rafa Wino)
Zacznijmy od wersji z południa Włoch, które dojrzewało przez 6 miesięcy na osadzie w beczkach, ze stosunkowo częstym battonage (wzburzaniem osadu). W pierwszej chwili delikatnie orzechowe, potem pojawiają się jabłka, gruszki, trochę brzoskwiń. Usta pełne, z lekko słodkawa owocowością, ponownie tonami orzechowymi, nawet jakby lekko utlenionymi, prażonymi. Pełne, ekstraktywne, ze średnią kwasowości i nieco gorzkawym finiszem. Z czasem robi się coraz bardziej popcornowe. Dobre (87/100).
Ten orzechowy charakter wina nie do końca zagrał z daniem. Owszem ten chardonnay trochę się wysmuklił i nabrał świeższego charakteru, ale jednak nuty popcornu przysłaniały sam smak potrawy. Połączenie dalekie od ideału.
Rheinhessen Chardonnay 2022 (17,99 zł, Lidl)
Drugim winem była marketowa butelka z Niemiec. Tutaj liczyłem (jak okazało się słusznie) na bardziej owocową ekspresję i chciałem sprawdzić jak takie mniej kremowe wino sprawdzi się z daniem. Pachnie świeżo, jabłkowo, ale też odrobinę śmietankowo i gruszkami. W ustach przyjemnie owocowe, świeże, smakujące słodkimi jabłkami, gruszkami, lekko morelowo. W posmaku pojawia się również trochę ziołowych nut. Dobre+ (88/100).
Z drugim winem również odrobinę przestrzeliliśmy. Jego świeży charakter ginął z zderzeniu z dość mocnym, maślanym sosem. Owszem, nie wchodziło z makaronem w paradę, ale też nie wniosło do tego połączenia niczego ciekawego.
Jeśli (tak jak ja) kochacie anchois, to musicie spróbować tego przepisu. Jest szybki, prosty i arcysmaczny – a takie połączenie to prawdziwy skarb. Może Wy znajdziecie też dla niego bardziej trafne połączenie z winem. Jeśli tak, dajcie znać.