Fèlsina – spełnione marzenie
Ponad dwa lata temu podczas kolacji u znajomych pierwszy raz mieliśmy okazję spróbować pewnego wina z Chianti… Urzekło nas niebywałą świeżością, chrupkością owocu i elastyczną, lekką strukturą. Jeszcze długo po powrocie do domu rozmawialiśmy o tej butelce i praktycznie od razu Fattoria Fèlsina wylądowała na jednym z pierwszych miejsc na liście posiadłości, które będziemy chcieli odwiedzić, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Gdy więc wiosną planowaliśmy naszą wakacyjną wyprawę, Castelunovo Berardenga była pierwszą wpiętą pinezką na mapie Półwyspu Apenińskiego.
Nazwa Fèlsina pochodzi od etruskiego słowa oznaczającego miejsce odpoczynku. W czasach rzymskich przez tereny posiadłości przebiegała droga łącząca Sienę i Arezzo – Via Antiqua. Wzmianki o istniejących w tym miejscu budynkach odnajdziemy również w zapiskach z XII wieku. Oczywiście już w tych czasach było tu produkowane wino i rosły drzewa oliwne. Podwaliny pod dzisiejszy sukces winnicy położył natomiast Domenico Poggiali, który w latach 60-tych XX wieku postanowił z niewielkiej (liczącej wówczas 10 hektarów winorośli) posiadłości stworzyć prężnie działającą firmę. Z pomocą zięcia, Giuseppe Mazzocoliniego, w ciągu kilku lat czterokrotnie zwiększyli posiadany areał upraw. Obecnie Fèlsina posiada 23 parcele leżące na obszarze apelacji Chianti Classico oraz Chianti Colli Senesi (gdyż dokładnie przez te tereny przebiega granica pomiędzy nimi).
Cała posiadłość liczy 500 hektarów, a obecnie winnice zajmują ponad 90 z nich. Pozostała część wykorzystywana jest między innymi do uprawy drzew oliwnych (przy okazji degustacji win mieliśmy przyjemność uczestniczyć pierwszy raz w życiu w degustacji oliwy z oliwek). Teren leżący na ostatnich wzgórzach Chianti i w dolinie rzeki Ombrone charakteryzuje się istną mozaiką gleb. Mamy tu więc pokłady skalno-wapienne, piaskowiec, iły, czy glinę. Taka różnorodność leży u podstawy niedającego się podrobić stylu produkowanych win. Dodatkowo w 1983 roku Fèlsina rozpoczęła program badań nad wyselekcjonowanie najlepszego klonu Sangiovese, a dziesięć lat później rozpoczęto proces replantacji winnic.
Degustację rozpoczęliśmy od wspomnianych oliw. Pendolino 2015 pochodzi z odmiany bardzo rozpowszechnionej w środkowych Włoszech. Pachnie delikatnie, zielono i charakteryzuje się wyraźnie gorzkim smakiem. Mniej aromatyczna, za to bardziej gęsta i ostrzejsza była kolejna typowa dla Toskanii odmiana Leccino 2015. Maraiolo 2015 pachniało sianem, a smakowało najbardziej gorzko ze wszystkich. Z kolei Raggiolo 2015 była tak pikantna, że trudno uwierzyć, że nie dodano do niej chili. Kupaż oliwy z czterech odmian, Berardenga Pluriverietale 2015, był miękki, ale zachował również delikatnie ostre nuty.
Przechodząc do samych win, na pierwszy ogień trafił musiak i to wytwarzany tradycyjną, szampańską metodą. Takie wino w Toskanii to prawdziwy ewenement. Fèlsina od 2009 roku eksperymentuje z winami musującymi, efektem są obecnie trzy pozycje. My spróbowaliśmy Spumante Brut Millesimato, czyli najwyższej etykiety producenta. Wino stanowi kupaż Sangiovese (40%), Pinot Noir (25%), Chardonnay (10%), uzupełnionego dodatkowo o 15% wina z poprzednich roczników. Po zabutelkowaniu i dodaniu drożdży, wino przechodzi drugą fermentację i dojrzewa w butelkach przez 36 miesięcy. Pachnie owocowo, ale z dodatkiem charakterystycznych akcentów chlebowej skórki i orzechów. Czuć lekkie utlenienie, ale utrzymane w jak najbardziej akceptowalnych i przyjemnych granicach. W ustach pojawia się truskawkowy owoc, a finisz jest długi, słony, mineralny. Bardzo dobre.
Kolejna butelka to I Sistri 2013, czyli 100% Chardonnay. Nazwa wina pochodzi od małego staro-egipskiego instrumentu muzycznego w rodzaju harfy. Pierwsze nasadzenia tej odmiany miały miejsce w Fèlsinie w latach 80-tych XX wieku, a kolejne parcele obsadzono w 2000 roku. Po zebraniu owoców, fermentacja odbywa się 225-litrowych barriques, gdzie w dalszej kolejności przeprowadza się również dojrzewanie, trwające do sierpnia-września kolejnego roku po zbiorach. Wino w nosie jest bardzo bogate, z nutami oliwek, biszkoptu i masła. Ma sporo struktury, jest gęste, ale przy tym nie za ciężkie. Z powodu niezbyt wysokiej kwasowości jest to propozycja raczej dla zadeklarowanych fanów takich beczkowanych białych win. Bardzo dobre-.
Po takiej rozgrzewce w końcu przeszliśmy do tego z czego słynie Fèlsina, a więc czerwonych win. Jako pierwsze do kieliszków trafiło Berardenga Chianti Classico 2013. Producent do swoich Chianti używa jedynie Sangiovese, bez domieszki innych odmian (choć przepisy apelacyjne pozwalają na takie dodatki). Fermentacja i maceracja trwa od 12 do 15 dni w stalowych zbiornikach. Następnie część wina dojrzewa w średniej wielkości beczkach ze slawońskiego dębu, a pozostała część w używanych barriques przez mniej więcej 12 miesięcy. Takie Chianti kochamy – ma w sobie lekkość, finezyjną strukturę i chrupką, wiśniową kwasowość. Owoc jest bardzo przyjemnie dojrzały, pojawiają się dodatkowo akcenty leśnej ściółki. Koncentracja, piękna soczystość i wyraziste taniny dopełniają tego idyllicznego obrazu. Bardzo dobre+.
W zasadzie gdyby nie świadomość miejsca w którym się znaleźliśmy, bylibyśmy już w pełni usatysfakcjonowani przy poprzednim winie. Ale w tych okolicznościach przyrody wiedzieliśmy, że to dopiero przedsmak prawdziwych emocji. Wszystko przez to, że kolejnym winem była już Rancia Chianti Classico Riserva 2012. Jest to wino wyselekcjonowane z pojedynczych parceli leżących wokół starego, benedyktyńskiego gospodarstwa. W tym przypadku dojrzewa przez 18-20 miesięcy w baryłkach (w większości używanych, czasem z małą domieszką nowych), a po tym okresie przez pół roku odpoczywa jeszcze w butelkach. Tu wchodzimy na kolejny poziom kompleksowości, bo oprócz charakterystycznego dla Fèlsiny soczystego owocu pojawiają się akcenty ziół, przypraw, dymu wędzarniczego. W ustach dodatkowo czujemy trochę nut drewnianych, skórę i wiśniową pestkę obudowane w zwartą kwasowość i taniny. Dla nas to wzór metra Chianti, a miejmy świadomość, że wino jest młodziutkie (Rancia słynie z długowieczności). Znakomite.
Jej bliźniakiem jest kolejne okrzyczane wino Fèlsiny – Fontalloro 2011. Tu mamy również czyste Sangiovese, jednakże używane krzewy rosną zarówno w strefie Chianti Classico jak i Chianti Coli Senesi, stąd jest ono butelkowane jako IGT Toscana. O ile Rancia może zostać określona jako Sangiovese z Chianti w tradycyjnej odsłonie, to Fontalloro jest znacznie bardziej modernistyczne. Starzenie w beczce trwa jedynie odrobinę dłużej (do 22 miesięcy), ale używane są wyłączenie nowe baryłki. W efekcie wino jest znacznie bardziej zbite, gęste i skoncentrowane. Owocowość jest słodsza (dojrzałe wiśnie i suszone śliwki). Usta z akcentami atramentowo-lukrecjowymi i drapiącymi taninami. W tej chwili butelka mniej gotowa do picia od poprzedniczki, potrzebuje jeszcze trochę czasu. Znakomite-.
Oprócz win z Sangiovese, producent wytwarza również butelki w których znajduje się 100% Caberneta Sauvignon. Maestro Raro 2012 pochodzi z krzewów z parceli Rancia Picolla oraz Poggiolo, a przed zabutelkowaniem przez dwa lata dojrzewa w dębowych, nowych beczkach. Wydało się nam jeszcze bardziej zamknięte od Fontalloro. Na razie owoc schowany jest za mocną, waniliową, karmelową kurtyną. Czujemy również perfumy, przyprawy, odrobinę czarnej porzeczki i ziół. W ustach dodatkowo mocne taniny. Struktura jest niezwykle solidna, przy czym jednocześnie nie przemęczona, ale zdecydowanie potrzebuje poleżeć na półce. Na razie bardzo dobre.
Skoro jesteśmy w Toskanii, to na stole nie mogło zabraknąć słodkiej klasyki – Vin Santo del Chianti Classico 2005. W butelce znajduje się Malvasia, Trebbiano i Sangiovese. Po kilkumiesięcznym suszeniu gron, do wytłoczonego soku dodawana jest „matka” (mieszanka wina z poprzednich roczników) w celu rozpoczęcia fermentacji. Następnie wino spędza w beczkach 7 lat, po czym dojrzewa w butelkach przez co najmniej dalsze sześć miesięcy. Choć próbowany rocznik ma w sobie 130 gram cukru resztkowego, to zaskakuje dużą świeżością. Mamy oczywiście nieodzowne nuty suszonych moreli, fig, lekkie orzechowe utlenienie, ale to wszystko łączy się z wyczuwalną kwasowością. Piękne wino, które ma przed sobą jeszcze wiele lat życia. Znakomite+.
Na sam koniec spróbowaliśmy jeszcze Grappy Fontalloro 2007, a więc winiaka z wytłoczyn pozostałych przy produkcji Fontalloro. Nos jest orzechowy, ale przy tym słodkawy. Mimo starzenia w beczkach owocowy smak nie jest przez nich przytłoczony. Finisz mocny, delikatnie mineralny. Bardzo dobra.
Po wizycie w Fèlsinie możemy powiedzieć, że spełniło się jedno z naszych winnych marzeń. Dotknięcie miejsca skąd pochodzą wina, które kochamy, przejście się pomiędzy beczkami, w których one dojrzewają i pomiędzy krzewami owocujących winorośli to było niezapomniane przeżycie. Szkoda, że Chianti leży tak daleko od nas…
P.S. Serdecznie dziękujemy niezawodnemu Sławkowi Chrzczonowiczowi za pomoc w organizacji naszych odwiedzin. Wina Fèlsiny dostępne są w Polsce w Winkolekcji.
P.P.S. Degustacja kolejny raz pokazała jak pięknie się różnimy. Długo debatowaliśmy nad tym, czy bardziej smakuje nam Rancia (Robert), czy Fontalloro (Marta). Ostatecznie każdy pozostał przy swoim zdaniu i dla równowagi zabraliśmy do domu butelki jednej i drugiej etykiety.