Egon Müller i dojrzałe niemieckie słodkie rieslingi z lat 70-tych

Wino im starsze, tym lepsze – już wiele razy odkłamywaliśmy to niezwykle popularne zdanie, bo przecież ledwie kilka procent win nadaje się do dłuższego przechowywania i faktycznie z czasem rozwija się, nabiera głębi i klasy. Jednak tym razem to stwierdzenie pasuje jak ulał do degustacji, w której miałem okazję wziąć udział na zaproszenie Michała Gawłowskiego, a której tematem były słodkie niemieckie wina z dojrzałych, lub bardzo dojrzałych roczników na czele z legendarnym Scharzhofbergerem od Egona Müllera.





Czy 50-letnie słodkie rieslingi dobrze znoszą próbę czasu?
Nie miałem wielkiego doświadczenia w próbowaniu starszych niemieckich słodkich win, takich ponad 30-letnich. Owszem, zdarzyło mi się próbować już pewnie kilkunastu Tokajów klasy aszú z przełomu wieków oraz lat 90-tych ubiegłego stulecia, a nawet dosłownie kilku butelek z czasów komunizmu. Ale jeśli chodzi o wina niemieckie, to tutaj doświadczenie degustacyjne miałem zdecydowanie skromniejsze.
Dlatego też oprócz samego zmierzenia się z legendą Egona Müllera (a umówmy się, że butelka jego Scharzhofbergera już wystarczyłaby, aby zbudować napięcie na cały wieczór) byłem niezmiernie ciekaw jak zaprezentują się wina z lat 70-tych XX wieku, których na liście mieliśmy aż sześć sztuk.
Mogę już w tym miejscu zaspojlerować, że ich jakość była absolutnie genialna. Co ciekawe były to butelki od całkowicie anonimowych winiarzy, ale za to pochodzące głównie z dwóch fantastycznych (być może najlepszych w historii) roczników dla niemieckich słodkich win – 1976 i 1975. Prawdopodobnie ci producenci zwykle sprzedawali swoje owoce większym winiarzom, ale w tych wybitnych rocznikach zabutelkowali wina pod swoimi nazwiskami. Być może były to jedyne etykiety, które wyszły spod ich ręki? To dodawało degustowanym winom dodatkowego wymiaru nostalgiczno-sentymentalnego.
Dodatkowo prawie wszystkie pozycje były z poziomu co najmniej Beerenauslese, a jedno wino było klasy Trockenbeerenauslese. To ważne, bo generalna zasada jest taka, że im wino słodsze, tym większa szansa, że lepiej przetrwa próbę czasu.
Spróbowane wina:
Franz-Josef Eifel Trittenheimer Apotheke Alte Reben Riesling Trocken Mosel 2015
Choć historycznie Mozela była jednym z tych miejsc, skąd pochodziły najlepsze niemieckie słodkie wina, to oczywiście w ostatnich latach producenci stawiają tam zdecydowanie na wina wytrawne. Od takiego też zaczęliśmy degustację. Mamy tutaj butelkę od trochę mniej znanego winiarza z Trittenheim, ale pochodzącego za to z najlepszej winnicy w miasteczku.


Ma ładny, już ewoluowany, złożony zapach, w którym znajdziemy pszczeli wosk, soczyste morele i brzoskwinie, słodkie gruszki, czerwone jabłka. W ustach lekkie, soczyste, powietrzne, o dobrej równowadze pomiędzy owocem i kwasowością. Można doszukać się pewnych niedostatków w koncentracji, ale wino prezentuje radosne, potoczyste oblicze mozelskiego rieslinga utrzymującego jednocześnie sporą klasę. Bardzo dobre+ (91/100).
Schäfer Fröhlich Bockenauer Felseneck Riesling Spätlese Goldkapsel Nahe 2012
Kolejna pozycja to wino od jednego z najlepszych producentów z Nahe. Ten region słynie obecnie z bardzo mineralnych rieslingów, ale tutaj mamy już pierwszą wersję słodką, z pojedynczego siedliska Felseneck z miasteczka Bockenau.


Zapach jest słodki, esencjonalny, z nutami słodkich jabłek, cytryn w syropie, moreli, brzoskwiń i miodu. W tle pojawia się również delikatne, orzechowe utlenienie. W ustach wyraźnie słodkie, w zasadzie to odczucie słodyczy przesłania wszystkie inne elementy wina. Przy czym paradoksalnie nie jest to jakiś ulepek, bo ten riesling jest świetnie żywy i soczysty, mimo iż brakuje mu głębi i złożoności. Bardzo dobre (90/100).
Schloss Lieser – Thomas Haag Brauneberger Juffer Riesling Kabinett Mosel 2010
Wracamy nad Mozelę, do ikonicznego, masywnego siedliska Brauneberger Juffer, skąd pochodzą jedne z moich ulubionych rieslingów z tego regionu. Trzeba jednak pamiętać, że wino pochodzi z deszczowego rocznika.


Aromat jest delikatnie piwniczny, z nutami poobijanych jabłek, soku z cytryn i delikatnie ziołowym tłem. Na podniebieniu to mocna kwasowość wybija się na pierwszy plan, trudno się domyślić, że mamy tu do czynienia z winem słodkim. Całość jest dość rustykalna, mi osobiście ta butelka przypominała wina z węgierskiego Somló, a nie niemieckiej Mozeli. Bardzo dobre- (89/100).
Willi Schaefer Wehlener Sonnenuhr Riesling Kabinett Mosel 2007
Wehlener Sonnenuhr to jedno z najsłynniejszych nad Mozelą siedlisk jeśli chodzi o słodkie wina. W kieliszkach mieliśmy zaś rieslinga od jednej z cichszych, ale bardzo docenianych przez krytyków gwiazd regionu.


Ten kabinett ma świetny, rozłożysty, bogaty, niemalże barokowy zapach, w których mamy między innymi wyraźne nuty miodowe, propolis, wosk, słodkie brzoskwinie, morele, gruszki. Imponuje mi równowaga, która w tym winie jest perfekcyjna. Nic tutaj nie wystaje, mocna kwasowość wtapia się w słodki owoc, po czym w finiszu wychodzi znów mineralna energia i sprężystość. Wielka klasa i imponująca czystość. Arcydzieło- (95/100).
Kerpen Wehlener Sonnenuhr Riesling Auslese* Mosel 2003
Ten mniej znany winiarz specjalizuje się w winach słodkich, a nasza wizyta u niego już jakąś dekadę temu była jednym z ciekawszych doświadczeń podczas mozelskich wojaży. Z tej wizyty pochodziła ta butelka, którą na degustację przyniosłem w podziękowaniu za zaproszenie.


Zapach jest prostszy od poprzednika, bardziej skupiony, zbudowany bardziej wokół nut owocowych, brzoskwiń i słodkich moreli, z apteczno-ziołowym niuansem. W ustach dobrze balansuje między zaznaczoną kwasowością, a gruszkowo-morelową słodyczą. Całość bardzo solidna, zachowana w dobrej formie, bez śladu zmęczenia. Znakomite- (92/100).
Egon Müller Scharzhofberber Riesling Auslese Saar 2007
Egon Müller to jeden z tych winiarzy-legend, którego butelki są obiektem westchnień wielu fanów wina. Dla mnie było to pierwsze z nim spotkanie i z pełną powagą mogę powiedzieć, że kultowy status tych rieslingów absolutnie nie jest przesadzony.


Piękne wino, ze skrzącym się, soczystym owocem pod postacią brzoskwiń, moreli oraz nieodłącznych nut wosku i miodu. Aromat jest bogaty, ale też bardzo świeży, energetyczny. Na podniebieniu z jednej strony niebywale gęste, esencjonalne, ale z drugiej również ze znakomicie wkomponowaną kwasowością, która sprawia, że wino wydaje się wręcz lekkie, powietrzne, bardzo wyciągnięte. Ten riesling nie musi krzyczeć, jest wręcz cichy, spokojny, ale w swoim poukładaniu ma elegancję, której zazdrości mu 99% pozostałych niemieckich słodkich win. Arcydzieło (96/100).
Clemens Freiherr von Schorlemer Zeltinger Sonnenuhr Riesling Beerenauslese Mosel 1969
Przy tym pierwszym winie z poprzedniego wieku cofnęliśmy się najdalej, ale trzeba pamiętać, że rocznik ’69 nie jest tak wybitny jak ’75 i ’76. Zeltinger Sonnenuhr to siedlisko sąsiadujące z Wehneler Sonnenuhr, jedynie trochę mniej sławne.


Pachnie marcepanem, orzechami, miodem gryczanym i wyraźnie kawowo. Wino jest cały czas żywe, smakujące cytrynami i pomarańczową skórką, obok tego mamy odrobinę grzybów, a także sporo ziół (szałwia, pokrzywa i mięta). W finiszu wychodzi delikatna goryczka, a kwasowość jest świetnie wtopiona w ciało. Bardzo dobre+ (91/100).
Bischöfliches Priesterseminar Trier Canzemer Altenberg Riesling Beerenauslese Mosel 1976
To kolejne wino znad Saary, wyprodukowane przez winiarnię należącą do seminarium w Trewirze.


Tutaj zapach jest wyraźnie herbaciany, lekko grzybowy, ale też miodowy. Do tego mamy znów zioła, ale też bardziej świeże nuty cytrynowe, czy nawet limonkowe. W ustach ładnie soczyste, sprężyste i energetyczne. W niesamowicie długiej końcówce wychodzi znów mocna, cytrynowa kwasowość. Zachowane w pięknej formie, wciąż pełne życia wino. Znakomite+ (94/100).
Deinhard Deidesheimer Herrgottsacker Riesling Beerenauslese Pfalz 1976
Przenosimy się do Palatynatu na spotkanie z producentem, którego obecna nazwa von Winning jest zdecydowanie bardziej rozpoznawalna dla fanów wina.


W samym kolorze było to najciemniejsze wino degustacji. Pachniało mocno palonymi ziarnami kawy, karmelem, lekko orzechowo i ziołowo. Za to na podniebieniu okazało się zaskakująco lekkie, soczyste, choć dalej kawowe czy wręcz czekoladowe. Kwasowość była zdecydowanie niższa niż w winach znad Mozeli czy Saary, a całość mniej sprężysta, trochę bardziej powolna. Bardzo dobre+ (91/100).
Josef Becker Winkler Hasensprung Riesling Beerenauslese Rheingau 1976
Przenosimy się do Rheingau, a więc miejsca, która od zawsze walczyło z Mozelą o prymat jeśli chodzi o produkcję słodkich rieslingów.


To jedyne z tych starszych win, które odstawało formą od reszty stawki. Pachniało bardzo warzywnie, buliownowo, gotowaną marchewką, natką z pietruszki, ziemiście. Usta dziwne, ostre, jakby mocno alkoholowe, pełne nut ziołowych, gencjanowych. Wino smakowało trochę jak włoskie chinato i wydawało się zupełnie wytrawne. Dobre- (86/100).
Günther Corners Geisenheimer Kläuserweg Riesling Beerenauslese Rheingau 1976
Winnica Kläuserweg położona jest u stóp słynnego siedliska Schloss Johannisberg. Nazwa wskazuje, że biegła tutaj droga do klauzury opactwa Sankt Georgsklause, które zostało zamknięte pod koniec XV w. z uwagi na niemoralne (ups!) prowadzenie się miejscowych zakonników.

Świetny, bogaty aromat z nutami wosku, herbaty, cynamonu i miodu. Do tego wino jest bardzo żywe, soczyste i sprężyste. Owocowość w ustach jest skrząca się, cytrynowa, okraszona miodem i woskiem, wszystko się ładnie zazębia, ciało ma delikatnie maślaną konsystencję, a finisz jest długi, świeży, cytrynowy. Pięknie zachowane wino, które smakuje jakby miało może z 25, a nie prawie 50 lat. Arcydzieło- (95/100).
Winzergenossenschaft Erbach Erbacher Michelmark Riesling Beerenauslese Rheingau 1976
To wino od niewielkie kooperatywy z miasteczka Erbach, która zrzesza 29 miejscowych winiarzy posiadających łącznie 33 ha winnic.


Zapach wyraźnie utleniony, orzechowy, delikatnie karmelowy. Również w ustach przypomina popularny solony karmel, bo właśnie zamiast kwasowości, to słoność balansuje tutaj cukier. Do tego pojawiają się akcenty pieprzne, goździki i dopiero w końcówce mało zintegrowana kwasowość. Całość dalej nieźle żywa, ale zwłaszcza na tle poprzednika wypada trochę blado. Bardzo dobre+ (91/100).
Klosterhofgut Wehlen Merler Königslay-Terrassen Riesling Trockenbeerenauslese Mosel 1976
Ostatnie wino to klasa Trockenbeerenauslese z miasteczka Wehlen nad Mozelą.


Ewoluowało znów w kawową ekspresję, do tego pachniało orzechowymi wafelkami z firmy Manner (to jedna z ulubionych słodyczy Kamili, więc ten smak rozpoznam wszędzie). W ustach za to już bardziej owocowe, smakujące cytrynami, pieczonymi jabłkami, ale też kawą Inką. Kwasowość jest mocna, intensywna, a całość nieźle soczysta, z dobrą energią. Znakomite (93/100).
Choć, jak można było przypuszczać, to Egon Müller był największa gwiazdą wieczoru, to kilka win z poprzedniego stulecia również pokazało się od niezwykłej, bardzo żywej strony. Tylko Michał jest w stanie wyszukiwać takie ciekawostki i po raz kolejny udowodnił, że w kwestii tematyki i dobóru win do komentowanych degustacji w Warszawie nie ma konkurencji.