Wybrzeże Amalfi – piękne i przereklamowane! 

Udostępnij ten post
Wybrzeże Amalfi Positano

Wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, uznane za jedno z najpiękniejszych włoskich wybrzeży, chyba też najczęstszy spot wakacyjnych instagramowych i tik-tokowych rolek (z charakterystyczną melodią „La vita e bella”). Magiczne, piękne, oszałamiające – no i wtedy wjeżdżam ja ze swoim malkontenckim podejściem i stwierdzam, że no, nie do końca, że to miejsce pełne sprzeczności, że nie tak to sobie wyobrażałam

Dokładnie takie odczucia towarzyszyły mi podczas naszej zeszłorocznej podróży na Sycylię, kiedy na kilka dni zatrzymaliśmy się na Wybrzeżu Amalfi. I co do zasady nadal stoję na stanowisku, że szybko tam nie wrócę, ale dziś przeglądając zdjęcia w telefonie, stwierdzam, że na pewno nie jest tam brzydko, że jest to rzeczywiście idealne miejsce na kadry filmowe i że „chyba” raz w życiu warto je zobaczyć. Dlaczego tyle we mnie sprzeczności? Poznajcie moją perspektywę.

Przypomnę Wam jeszcze, że Robert zdążył mnie wyprzedzić i opisał Wam już Amalfi od strony winiarskiej.

  • Jeśli nastawiacie się na plażowanie, to postawcie raczej na leżącą w Nerano (między Sorrento a Amalfi) plażę Marina del Cantone; czy plażę w Artani. Musicie brać pod uwagę, że wiele plaż jest odpłatnych i bardzo małych. Morze na pięknych zdjęciach wygląda zachęcająco i woda rzeczywiście jest krystalicznie czysta, ale trudno Wybrzeże Amalfi zaliczyć do wybitnych, letnich kurortów pod tym względem.
  • Pamiętajcie, że wszystkie piękne ujęcia w social media skupiają się na kilku miejscach i czerwona Vespa z turystką w kapeluszu, to raczej efekt zdjęcia zrobionego skoro świt, bo inaczej nie jestem sobie w stanie wyobrazić czekających cierpliwie kierowców na to, aż kolejni turyści zrobią sobie takie ujęcie na środku ulicy. Szczególnie znane punkty widokowe to: Fiordo di Furore i sławna plaża w Furore; Villa Rufono i Cimbrone w Ravello; Franco’s Bar w Positano.
  • Nawet jeśli przyjedziecie własnym samochodem, to zaparkujcie go w dostępnym miejscu i podróżujcie wyłącznie komunikacją publiczną, oszczędzicie tak czas i nerwy.
  • Wybrzeże nie należy do najtańszych.

Zacznijmy od tego, że do słynnego Costiera Amalfitana zaliczamy kilka miasteczek w tym Positano, Furore, Amalfi, Atrani, Ravello, Cetarę. Przewodniki „krzyczą”, by pamiętać, że Sorrento nie jest już częścią tej linii brzegowej.

Po obserwacji portu i dworca w samym Amalfi domyślam się, że właśnie to miasteczko jest częstym punktem docelowym. Więc jeśli wybieracie się samolotem np. do Neapolu czy Rzymu, to kolejno pociągiem dojedziecie do Salerno, a stamtąd kursuje już linia autobusowa SITA, która łączy ze sobą miasteczka Wybrzeża Amalfi.

Kilka razy jechaliśmy za takim autobusem, i na bardzo wąskich drogach – kierowcy autobusów zachowują się jak tarany, wciskają klaksony, stają na środku i czekają. Takie zachowanie ma też swoje uzasadnienie, bo na tych krętych drogach większy pojazd po prostu ma znacznie ograniczone możliwości manewrów. Nic więc dziwnego, że miejscami ruch jest wahadłowy, jeden z kierowców osobówki wysiada i kieruje ruchem, by samochody mogły wyminąć się z autobusem. Tak na marginesie, ten charakterystyczny głos klaksonu to częste doświadczenie, które będzie Wam towarzyszyć na Wybrzeżu.

Z perspektywy osoby, która podróżowała samochodem po Wybrzeżu uważam, że bardziej kręte i wąskie (a przy tym nie tak zadbane) drogi są chociażby na Korsyce, więc nie ma się czego obawiać – ale mogę być nieobiektywna, bo ja naprawdę uwielbiam takie trasy. Dlatego jeśli wynajmiecie samochód na lotnisku lub przyjedziecie własnym, to jedyna niedogodność jaką powinniście brać pod uwagę, to ogromne problemy z miejscami parkingowymi i cholernie drogie parkingi publiczne. Prawdą jest, że miasteczka nie mają infrastruktury, która byłaby w stanie obsłużyć takie ilości turystów. W sezonie oszczędźcie sobie zbędnych nerwów poruszając się komunikacją publiczną.

Tu mam do polecenia naprawdę świetną miejscówkę z uroczą właścicielką. Hotel Giardino Sul Mare w Amalfi ma świeżo wyremontowane łazienki, a pokoje w domowym, włoskim stylu. Kolejnym jego atutem jest widok – cały budynek zbudowany jest w taki sposób, że właściwie każdy pokój ma taras z widokiem na morze. Nazwa Giardino też nie jest przypadkowa, bo wokół jest zielono, właścicielka ma ogródek warzywny, zielnik, kury i koty. No i śniadania, do tego pyszna kawa w piżamie na tarasie. Warto też wspomnieć, że właścicielka odwiezie Was do Amalfi i przyjedzie po Was, kiedy będziecie chcieli wrócić.

Wybrzeże cieszy się zainteresowaniem turystów z całego świata, dlatego popyt na hotele jest ogromny. Sama baza noclegowa na Wybrzeżu jest bardzo zróżnicowana, możecie wybierać w luksusowych willach, ale znajdziecie też hotele w bardziej przystępnych cenach, nieco oddalone od centrum miasteczka. Pamiętajcie jednak, że niezależnie od budżetu warto zrobić rezerwacje z co najmniej pół rocznym wyprzedzeniem.

Jak się domyślacie, to właśnie miasteczko Amalfi najmniej przypadło nam do gustu. Ilość turystów na m² może być przytłaczająca, choć oczywiście biorę poprawkę na to, że setki amerykańskich studentów, którzy świetnie i głośno bawią się w takich miejscach, nie wszystkim muszą przeszkadzać. Amalfi jest jednak małe, z jedną główną, acz krótką uliczką spacerową Via Lorenzo d’Amalfi, placem przed katedrą Duomo di Amalfi i plażą oraz stosunkowo dużym portem, przy którym znajduje się też płatny parking publiczny. Za dużo tu atrakcji nie znajdziecie…

Życie skupia się na handlu w ulicznych sklepikach z lokalnymi produktami, przede wszystkim z ceramiką w charakterystyczne wzory cytryn oraz limoncelo. Jedno co pozwala przetrwać turystyczny chaos to boczne uliczki ze stromymi schodami, w których złapiecie trochę oddechu i spojrzycie na wszystko z góry.

Nie brakuje też lodziarni, barów aperitivo i restauracji. My zjedliśmy w całkiej smacznej La Taverna del Duca. Mieści się ona na placyku między kamienicami, dysponuje restauracją w budynku i wieloma stolikami na dziedzińcu. Miła obsługa, butelka lokalnego wina, sardele marynowane na przystawkę, potem spaghetti alla vongole i fritto miasto – naprawdę polecamy.

Pomarudziłam, więc czas na zachwyt nad Amalfi, które jest naprawdę ładne nocą. Spacerując w kierunku Atrani (uwaga, bo nie wszędzie jest chodnik) już po 7 minutach dojdziecie do punktu widokowego 33 Via Pantaleone Comite z pięknym widokiem na miasteczko.

Jak już wspomniałam z Amalfi dostaniecie się autobusami do okolicznych miasteczek na Wybrzeżu, my jednak zdecydowaliśmy się na statek i taką podróż do Positano. Jeśli chcecie zobaczyć Wybrzeże od strony morza, zrobić ładne zdjęcia – to postawcie na tę ok. 30 min wycieczkę.

Positano mimo, że jest bardziej ekskluzywne, to o wiele przyjemniejsze od Amalfi. Położone na stromym wzgórzu, z wieloma przeplatającymi się uliczkami. Oczywiście jeśli chcecie przeznaczyć swój czas na buszowanie w sklepikach z lokalnymi produktami albo w drogich, markowych butikach, to nie zabraknie Wam tu atrakcji.

My zrobiliśmy sobie długi spacer przez samo centrum, ale i poszwędaliśmy się też małymi uliczkami, w których nie brakuje schodów. Często zerkaliśmy na patia kamieniczek, w których kryją się prawdziwe perełki. Zmęczeni zeszliśmy potem do portu i trafiliśmy do ukrytej, nieco poza zgiełkiem miasteczka, ale świetnej miejscówki.

To był strzał w dziesiątkę i niezapomniane wspomnienie z Positano. W Lo Guarracino zjedliśmy pyszny obiad, zresztą jeden z lepszych podczas całych naszych wakacji. Kupując bilety na statek nie macie jednej wyznaczonej godziny powrotu (trzymacie się tylko rozkładu kursów), dlatego na tarasie restauracji nie liczyliśmy godzin. W kieliszkach mieliśmy aglianico i piedirosso, a z tarasu restauracyjnego widok na zatokę. No cóż, my tak lubimy odpoczywać najbardziej…

To miasteczko jest punktem zwrotnym w naszej podróży po Wybrzeżu Amalfi. Podobno jedno z najsłynniejszych, ale my w czerwcu nie mieliśmy tam żadnych problemów ani z parkingiem (jest płatny), ani z tabunami turystów. Przyjemne, spokojne, z wieloma małymi placami, wypełnione zabytkami, z uroczymi uliczkami ociekającymi lokalnym rzemiosłem. W końcu Ravello nazywane jest ceramicznym rajem.

Miasteczko jest znane też z dwóch wyjątkowych willi – Villa Rufolo i Villa Cimbrone. Położone jest dość wysoko, nic więc dziwnego, że rozpościerają się stąd widoki zapierające dech w piersiach. Polecamy szczególnie spacer zieloną ścieżką do Villa Cimbrone. Wejście kosztuje około 7 e, w pakiecie macie panoramę na Wybrzeże, ale i magiczny park – naprawdę warto. Dzięki temu miejscu zrozumiecie, dlaczego Ravello określane jest miejscem zawieszonym pomiędzy niebem a morzem.

Nie sądzę. Mimo że nie brakuje tu miejsc do zachwytu nad malowniczymi miasteczkami z klifami, do delektowania się lokalną kuchnią i powietrzem nasączonym zapachem cytrusów, to z pewnością fakt, że przyciąga tylu turystów, sprawia iż jest miejscem, gdzie trudno znaleźć spokój i uciec od zgiełku codzienności.

Zobacz więcej naszych podróży