Sassotondo – wulkaniczne wina z mniej znanej części Toskanii
Choć mam jeszcze trochę materiałów z festiwalu VieVinum w Wiedniu, które będę publikował w najbliższych tygodniach, dzisiaj chciałem zainaugurować relację z wrześniowej podróży do Włoch. W tym roku postanowiliśmy z Kamilą odkryć niepoznane przez nas do tej pory zakamarki Półwyspu Apenińskiego. Pierwszym dłuższym przystankiem było zaś południe Toskanii.
Maremma – gdzie diabeł mówi dobranoc
Większość z Was pewnie kojarzy Toskanię głównie z jej centralną częścią, a więc okolicami Florencji, Sieny, może Lukki, Arezz czy Cortony. Pewnie znacie takie miasteczka jak San Gimigliano, Volterra, Montepulciano, a jeśli drzemie w Was winiarski bakcyl to może i odwiedziliście Montalcino, region Chianti Classico czy Bolgheri. My oczywiście też już tam wszędzie byliśmy.
Natomiast winiarnia Sassotondo jest położona bardziej na południe, w prowincji Grosseto, obok chyba najsłynniejszego tutejszego miasteczka Pitigliano, już niemal na samej granicy z Lacjum. Region ten nazywany jest również Maremmą. W porównaniu z tymi bardziej turystycznymi miejscami południe Toskanii, to zupełnie inna kraina. Wydaje się pusta i trochę wyludniona, turystów jest tutaj znacznie mniej (i to nie tylko dlatego, że była to już końcówka sezonu), miasteczka są bardziej ciche, przyroda surowa i dzika, a noc jakaś taka bardziej ciemna i złowroga. Jeżdżąc po okolicy stwierdziliśmy, że nawet miejscowi kierowcy mają w sobie pewną dzikość, jakby wciąż pulsowała w ich żyłach wulkaniczna przeszłość regionu.
Wulkaniczna przeszłość
Choć w zasadzie trudno byłoby to stwierdzić na pierwszy rzut oka, okolice Sassotondo skrywają w sobie wulkaniczną przeszłość. Pierwszą wskazówką jest widok miasteczka Pitigliano, które przycupnęło na klifie z powulkanicznego tufu. Również rzut oka na okolicę z lotu ptaka pozwala dostrzec niedaleko Jezioro Bolsena, którego podejrzanie regularny, okrągły kształt, podświadomie sugeruje, że może zajmować kalderę dawnego wulkanu. Dodatkowo Carla, która wraz z mężem Edoardo prowadzą ten projekt, zabrała nas na tyły budynków winiarni, by pokazać odsłoniętą kilkunastometrową tufową skałę.
Wulkaniczna aktywność na tych terenach jest związana z aktywnością wulkanu Vulsini, obecnie oczywiście już wygasłego. Szczyt jego aktywności przypadał na okres 600-150 tys. lat p.n.e. W zasadzie nie był to jeden pojedynczy wulkan, ale skupisko kilku mniejszych, które w serii erupcji pokryły warstwami tufu całkiem spory obszar sięgający na północy aż po Orvieto, a na południu za Viterbo.
Tufowa gleba osiąga tu miejscami nawet kilkaset metrów głębokości. Jest to jednak materiał dość łatwo dający się drążyć, co oczywiście zostało wykorzystane przez miejscową ludność już w czasach prehistorycznych. Stąd też do dzisiaj pod takimi miastami jak Pitigliano czy Orvieto znajdują się prawdziwe labirynty korytarzy wydrążonych w tufowym podłożu, a wybudowane na nich budynki zdają się wprost wyrastać z tufowych wzgórz.
Opuścić Rzym i zacząć winiarską przygodę
Historia Carli Benini i Edoardo Ventimiglia może nie jest jakaś wyjątkowa, ale zawsze z przyjemnością takich słuchamy, w myślach zastanawiając się, czy sami mielibyśmy tyle odwagi, by tak diametralnie zmienić swoje życie. Małżeństwo mieszkało bowiem w Rzymie i choć Carla (która pochodzi z Trentino i jest agronomem) doradzała różnym winiarskim projektom i często podróżowała do Toskanii, to jednak włoska stolica była wtedy ich domem. W końcu jednak zdecydowali, żeby chcą uciec od zgiełku wielkiego miasta i zamieszkać w spokojniejszym miejscu. Choć kupiona posiadłość obejmowała też winnice, początkowo przeprowadzka wcale nie miał się wiązać z produkcją własnego wina. Jednak szybko się to zmieniło.
Od pierwszego rocznika (który został wypuszczony w 1997 roku) małżeństwo jest jednym z prekursorów produkcji jakościowych win w okolicach Pitigliano. Choć bowiem miasteczko miało swoją własną apelację dedykowaną białym winom i to ustawioną dość dawno, bo w 1966 roku, to produkcja była zdominowana przez lokalną spółdzielnię. Powstawały w niej butelki kiepskiej jakości, z dużym udziałem odmian międzynarodowych. Tymczasem perełką regionu jest czerwona odmiana ciliegiolo, w którą małżeństwo tchnęło nowe życie. Dzisiaj Cala i Edoardo uchodzą za największych we Włoszech specjalistów od ciliegiolo, a ich wina stawiane są na całym świecie jako wzór tego, jaki potencjał w dobrych rękach ma ta odmiana.
Choć nie są certyfikowani, to ich 14 ha upraw jest prowadzonych biodynamicznie, a również winifikacja odbywa się w naturalny sposób.
Ciliegiolo – ukryty skarb
Jak pisze Ian D’Agata w swojej świetnej książce „Native wine grapes of Italy” ciliegiolo to jedna z najbardziej niedocenianych włoskich odmian. Po spróbowaniu podczas tych kilku dni w Maremmie nie tylko samych win od Sassotondo, ale też kilku innych butelek ciliegiolo nie sposób się z nim nie zgodzić.
Ciliegiolo zawsze w Toskanii rosło w cieniu sangiovese. Obie odmiany dają zresztą wina podobne do siebie – z dominującymi nutami wiśniowymi, o średniej koncentracji i solidnych garbnikach (z moich obserwacji powiedziałbym, że ciliegiolo ma jednak trochę niższą kwasowość). Również sam wygląd liści i owoców jest podobny, a badania udowodniły, że najprawdopodobniej sangiovese jest po prostu potomkiem ciliegiolo. Ian przypuszcza, że obie odmiany mógły być ze sobą mylone na winnicach i wysnuwa hipotezę, że wiele win czy to z Chianti czy z okolic Montalcino ma znaczny (choć nie identyfikowany oficjalnie) udział ciliegiolo. Zresztą właśnie w Montalcino są winiarze, którzy wyróżniają tzw. sangiovese forte – ich zdaniem jest to po prostu jakiś klon savgiovese, ale Ian uważam, że to po prostu ciliegiolo.
Ciliegiolo jest odmianą dość wymagającą w uprawie. Kompaktowe kiście sprawiaj, że krzewy powinny być sadzone na stokach, aby wiatry mogły osuszać owoce z wilgoci i przeciwdziałać rozwinięciu się chorób grzybowych. Odmiana jest również bardzo żywotna i wymaga regularnego usuwania nadmiaru liści, aby owoce miały dostęp do światła słonecznego. Z drugiej jednak strony (w przeciwieństwie do sangiovese) ciliegiolo nawet w gorący i suchym roczniku nie zatrzymuje fotosyntezy i owoce przez cały sezon równomiernie dojrzewają.
Stąd też ciliegiolo dobrze radzi sobie właśnie w Maremmie, która jest najcieplejszą i najbardziej suchą częścią Toskanii. Dodatkowo szczep lubi gleby o dobrym drenażu, a tufowe podłoże właśnie to zapewnia.
Spróbowane wina
Wina Sassotondo nie są dostępne w Polsce, ale producent jest bardzo otwarty na nawiązanie współpracy z importerem.
Do Włoch pojechaliśmy na własny koszy, sama degustacja dzięki uprzejmości producenta była bezpłatna. Podajemy ceny win przy zakupie bezpośrednio w winiarni.
Sassotondo Tufo Bianco Maremma Toscana 2023 (12 €)
Podstawowa biel producenta do mieszanka trebbiano, sauvignon blanc i greco. Proporcja odmian różni się w zależności od rocznika, ale zawsze dominuje trebbiano, którego mamy ok. 60%. Owoce przechodzą krótką, 24-godzinną maceracją w niskiej temperaturze. Fermentacja zachodzi naturalnie i trwa długo, czasem nawet do stycznia, a wino dojrzewa w stalowych zbiornikach.
Ładny, świeży zapach w którym znajdziemy trochę nut kwiatowych, jabłkową skórkę i cytrusy. W ustach bardzo soczyste, jabłkowo-cytrynowe, ale mamy też świetną teksturę i delikatne garbniki, a w finiszu pojawia się wyraźną słoność. Brakuje może trochę lepszej koncentracji, ale całość i tak jest bardzo smaczna i już w tym winie można odnaleźć wpływ wulkanu. Dobre+ (88/100)
Sassotondo Isolina Bianco di Pitigliano Superiore 2023 (16 €)
To dalej taka sama mieszanka, ale w proporcjach 70% trebbiano, 20% sauvignon i 10% greco. Owoce pochodzą z pojedynczej parceli w miasteczku Sovana, gdzie oczywiście znajdziemy tufową glebę. Każda odmiana winifikowana jest oddzielnie. Tu znów ma miejsce krótka maceracja, a po powolnej fermentacji wino dojrzewa na osadzie przez dodatkowe 2 miesiące i dopiero po tym czasie następuje blendowanie i butelkowanie.
W nosie dość wycofane, lekko tylko kwiatowe i jabłkowe, ale pełnię swojej jakości pokazuje na podniebieniu. W ustach mamy sporo jabłek i gruszek, do tego trochę wosku i sosu sojowego. Jeszcze młode, ściśnięte, potrzebuje czasu, by złapać trochę powietrza. Bardzo dobre+ (91/100).
Sassotondo Isolina Bianco di Pitigliano Superiore 2018
Spróbowaliśmy też tego wina w wersji o 5 lat starszej i wtedy mogliśmy w pełni docenić jego klasę. Ma piękną budowę, lekko oleiste ciało, dużo nut brzoskwiniowych, gruszkowych, ale też dymnych i trochę orzechów. Aromat jest bardzo rozłożysty, ale wszystko trzyma w garści świetny, kwasowo-mineralny kręgosłup. Znakomite (93/100).
Sassotondo Numero Sei Maremma Toscana 2021 (35 €)
Pierwsza z „pomarańczy” to mieszanka sauvignon blanc, greco i viogniera. Z tego najdłużej na skórkach macerowane jest greco (nawet do trzech tygodni). Wino dojrzewa w używanych beczkach przez 12 miesięcy i przed wypuszczeniem na rynek spędza dodatkowo tyle samo czasu w butelkach.
Bardzo ładny, kwiatowy i brzoskwiniowy aromat, do którego po chwili dołączają gruszki, świeże figi i suszone morele. Usta za to już inne, bardziej poważne, wyraźnie herbaciane, dymne i sojowe. Zwłaszcza tych nut umamicznych jest tutaj całkiem sporo, a dopiero w końcówce ponownie pojawia się więcej soczystości i świeżości. To apetyczne wino, które nie odstraszy nawet osób, które dopiero poznają wina macerowane. Bardzo dobre+ (91/100).
Sassotondo Numero Dieci Maremma Toscana 2020 (42 €)
Tutaj mamy już czyste greco, które jest macerowane na skórkach przez 9 miesięcy w terakotowych amforach. „Numer 10” jest wypuszczane jedynie w najlepszych rocznikach, gdy owoce są idealnie dojrzałe, aby tak długa maceracja nie skutkowała powstaniem wina zielonego, łodygowego.
Zapach jest dość słodki, pełen nut kwiatowych, miodu, wosku i rozpuszczonego masła. Za to usta znów surowe, obok cytrynowej skórki mamy głównie herbaciany susz, zielone orzechy, sos sojowy i jeszcze szorstkie, matowe taniny. Dałbym mu kilka lat na ułożenie się, ale to już pomarańcza dla fanów ich bardziej wyrazistego stylu. Bardzo dobre+ (91/100).
Sassotondo Lady Marmalade Ciliegiolo Toscana Rosato 2023 (16 €)
Podróż przez różne wcielenia ciliegiolo rozpoczęliśmy od wersji różowej. Wino powstaje z samocieku (saignée) z owoców z czołowej parceli producenta San Lorezno z dodatkiem soku wyciśniętego z młodszych krzewów.
Piękny, rozłożysty zapach z nutami wiśni i czereśni, do tego znajdziemy też sporo malin. W ustach charakterne, wyraźnie wytrawne, z wiśniową kwasowością, ale też lekko maślaną fakturą. Spory alkohol (14%) dodaje masy i koncentracji, ale sam w sobie nie jest odczuwalny. Końcówka pod dyktando przypraw i soli. Świetne wino, samodzielny byt, a nie jakieś tam leciuchne rosé do sączenia na tarasie. Znakomite (93/100).
Sassotondo Tufo Rosso Maremma Toscana 2023 (12 €)
Podstawowe czerwono wino małżeństwa to mieszanka sangiovese, merlota i teroldego. Carla powiedziałą, że kocha tę odmianę ze swojego Trydentu i choć trudno uprawia się teroldego w toskańskim klimacie, to nie mogła sobie odmówić pracy z nim. Fermentacja i dojrzewanie ma miejsce w stalowych zbiornikach.
Proste, ale smaczne wino o wyraźnie wiśniowej nucie, do której dochodzą akcenty pieprzne i ziołowe. W ustach jest też trochę umami, dobra kwasowość i naprawdę mocne, choć raczej suche taniny. W stylu odrobinę rustykalne, ale do prostego makaronu z ragu będzie jak znalazł. Dobre (87/100).
Sassotondo Rosso Ciliegiolo Maremma Toscana 2022 (16 €)
Do tego wina są używane młodsze krzewy odmiany, z różnych nasadzeń od 1998 do 2015 roku. Maceracja trwa zwykle 15-20 dni, a wino fermentuje i dojrzewa w stalowych zbiornikach.
Pachnie kwaskowymi wiśniami, ale też suszoną leśną ściółką, poziomkami i suszonymi ziołami. W ustach podobne, ale dochodzi też pieprz i przyprawy, owoc jest dość surowy, bardzo wytrawny, a finisz nieźle garbnikowy. W tym swoim matowym, surowym wyrazie znów łatwo doszukać się wulkanicznego wpływu. Bardzo dobre+ (91/100).
Sassotondo Poggio Pinzo Ciliegiolo Maremma Toscana 2020 (37 €)
Małżeństwo od dawna współpracuje z Pedro Parra, chilijskim specjalistą od badania gleby. Kilka lat temu przeprowadził on niezwykle dokładne badania na miejscowych winnicach i wskazał miejsca o największym potencjale, ale też unikatowym podłożu. Poggio Pinzo to wyodrębniona działka na winnicy Vigna Senza Fine, gdzie doszukano się pozostałości po wybuchu wulkanu o takiej właśnie nazwie (Poggio Pinzo), położonego niegdyś niedaleko wspomnianego Jeziora Bolsena.
Zebrane owoce są kruszone i trafiają wraz ze skórkami do glinianych amfor, gdzie spędzają czas do kolejnych zbiorów. Maceracja jest więc bardzo długa, trwa nawet 11 miesięcy.
Owoc jest tutaj lekko podsuszany (maliny, wiśnie, czereśnie, a nawet śliwki). Obok niego rozwijają się suszone zioła, suszone igliwie i trochę świeżo zmielonego pieprzu. Usta znów wiśniowe i śliwkowe, z mocno zaznaczoną kwasowością i żywym, tanicznym finiszem. To poważne wino, ale dzisiaj jeszcze młode, do odłożenia na 3-4 lata. Znakomite+ (94/100).
Sassotondo Monte Calvo Ciliegiolo Maremma Toscana 2022 (37 €)
Tutaj mamy znów owoce z sekcji na winnicy San Lorenzo, gdzie Pedro Parra odnalazł pozostałości po wybuchu innego wulkanu, Monte Calvo. Owoce nie są odszypułkowywane, a fermentacja ma miejsce w stalowych zbiornikach. Następnie do dalszego dojrzewania przez około rok wino trafia do dużych, używanych beczek.
Inne od poprzednika, z owocowością, która jest bardziej świeża, malinowa, do tego pojawiają się wyraźne nuty kwiatowe i pieprzne. W ustach o mniejszej ekstrakcji (nie ma co się dziwić, tutaj skórki nie miały tak długiego kontaktu z winem), ładnej soczystości i surowym, pieprznym finiszu. Piękne wino, pokazujące owocowe, ale też eleganckie oblicze szczepu. Znakomite- (92/100).
Sassotondo San Lorenzo Ciliegiolo Maremma Toscana 2020 (42 €)
To flagowe ciliegiolo małżeństwa, wymieniane często jego jedno z najwybitniejszych win południa Toskanii. Owoce pochodzą z najstarszych krzewów na parceli San Lorenzo (ponad 50-letnich), wino fermentuje w stalowych zbiornikach, a dojrzewa w dużych beczkach ze slawońskiego dębu.
Fantastyczny zapach, w którym przeplatają się nuty kwaskowych wiśni, aronii, porzeczek i czeremchy, ale nad tym wszystkim unosi się wyraźna, skalista mineralność. Na podniebieniu ładnie przestrzenne, powietrzne, z wysoką kwasowością, ale też wiśniowo-czereśniowym wypełnieniem i przyprawowym finiszem. Końcówka jest bardzo długa, stopniowo przechodząc w mineralność i lekką słoność. Świetnie zbudowane, a przy tym bardzo powabne wino. Znakomite (93/100).
Sassotondo Ombra blu Sovana Rosso Superiore Maremma Toscana 2022 (16 €)
Kolejne wino to mieszanka 60% sangiovese, które uzupełnione jest przez 20% merlota i 20% teroldego. Całość dojrzewa przez 12 miesięcy w nowych baryłkach, mamy więc coś na kształt nowoczesnego supertoskana. Nazwa wina pochodzi od jednego z barwników, jakie Michał Anioł używał podczas malowania Kaplicy Sykstyńskiej.
W porównaniu do poprzednich win, w Ombra blu mamy większą koncentrację, wino wydaje się gęstsze, bardziej nasycone, mocniej zbudowane. Beczka jest ładnie zintegrowana, praktycznie nie znajdziemy tutaj nut waniliowych, których można by się spodziewać po nowych baryłach – zamiast tego objawia się ona wyraźnymi nutami przypraw, tytoniu, garbowanej skóry. Owoc jest ciemny, mamy tutaj śliwki, jeżyny i jagody, a do tego długą, lekko apteczną końcówkę. Bardzo dobre+ (91/100).
Sassotondo Franze Maremma Toscana 2022 (42 €)
Owoce pochodzą z winnicy w miasteczku Sovana nasadzonej w latach 1998 i 2003 roku. W składzie mamy 65% ciliegiolo i 35% teroldego, szczepy są winifikowane osobno i dojrzewają przez 12-18 miesięcy w używanych beczkach.
Mimo młodego wieku wino ma już ładnie dojrzały zapach z nutami słodkawych malin, czereśni i truskawek. Również na podniebieniu mamy mnóstwo tego czystego, czerwonego owocu, a do tego szczyptę pieprzu, trochę liścia laurowego i suszonego oregano. Jest pełne energii, bardzo żywe i soczyste, a jego owocowość jest naprawdę pierwszorzędna. Znakomite- (92/100).
Sassotondo Monte Rosso Nocchianello Nero Maremma Toscana 2022 (37 €)
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka, a więc wino z odmiany nocchianello nero, autochtonicznej dla Pitigliano i okolic. Uprawa tego szczepu została odtworzona przez Carlę i Edoardo na postawie sadzonek pozyskanych z instytutu CREA (Consiglio per la ricerca in agricoltura e l’analisi dell’economia agraria) z Arezzo, który w latach 70tych ubiegłego wieku zebrał sadzonki z różnych starych, często już opuszczonych winnic, aby zachować ich dziedzictwo. Dodatkowo już później się okazało, że kilka krzewów nocchianello nero znalazło się również wśród starych winorośli na ich parceli San Lorenzo.
Samo nocchianello nero to odmiana bardzo żywotna. Carla opowiadała, że jej krzewy rosną intensywnie w górę, jakby chciały wspiąć się na pergole. Dodatkowo owoce dojrzewają późno, zwykle około 10 dni później od sangiovese, dając wino o lekkim kolorze i dobrej kwasowości.
Bardzo soczyste wino o porzeczkowo-czereśniowym owocu i wyraźnym komponencie ziołowym oraz przyprawowym. Przypomina trochę pinot noir, zwłaszcza, że mamy też sporą kwasowość i lekkie, żywe garbniki. Wino o zupełnie innej poetyce niż wszystkie poprzednio spróbowane, bardzo ciekawe. Bardzo dobre+ (91/100).
Jak na pierwszą wakacyjną wizytę winiarską podczas tego naszego wyjazdu wina od Sassotondo postawiły wysoko poprzeczkę następnym winiarzom. Nie są to pozycje tanie, ale znakomicie oddają charakter wulkanicznego terroir, z którego pochodzą.
PS. O Sassotondo możecie przeczytać również u Zdegustowanego, który odwiedził producenta w 2020 roku.