Berlin – uroki winnego, nocnego życia

Udostępnij ten post

Berlin… Był czas, że przedzielony murem świat, dwa odrębne organizmy, które choć przez setki lat wyrastały z jednego korzenia, w pewnym momencie musiały nauczyć się żyć osobno. Dziś to tętniąca życiem, różnobarwna, wielonarodowa przestrzeń, w której naszym zdaniem, każdy znajdzie coś dla siebie. Tutaj każda dzielnica ma swój odrębny, niepowtarzalny klimat. Jakby tego było mało są jeszcze dziesiątki muzeów, restauracji i winebarów. To świetne miejsce na weekendowy wyjazd, zwłaszcza, że nawet z Warszawy to zaledwie 570 km i to samą autostradą.

Pomysł by pochodzić po tym mieście z przewodnikiem nasunął nam się w związku z przedłużonym weekendem po Bożym Ciele. Czas spędzony w tym mieście, poświeciliśmy na poznawanie rozmaitych zakątków niemieckiej stolicy, w tym również odkrywanie uroków winnego, nocnego życia.

Na kanwie naszych doświadczeń przybliżymy Wam trzy winebary, które mieliśmy okazję odwiedzić.


Jeśli zwiedziliście już całą Wyspę Muzeów lub skończyliście się włóczyć po urokliwych zakątkach dawnej dzielnicy żydowskiej, warto przysiąść na chwilę w Cordobarze (Große Hamburger Str. 320). Regularnie znajduje się on w czołówce rankingów berlińskich winebarów i skupia się na winach z Niemiec i Austrii. Na miejscu znajdziecie wybór kilkunastu win – do spróbowania na kieliszki oraz imponującą liczbę etykiet dostępnych w butelkach. Sporo z nich to wina ekologiczne oraz naturalne (odnosimy zresztą wrażenie, że to swoisty trend w Berlinie). Miejsce wyróżnia się również znakomitą kuchnią. Zjedliśmy tam cudową wariację na temat tatara. Mięso cienką kołderką okrywało chrupką mieszankę orzechów, kiełków oraz quinoi. Równie apetyczna była pizza z kaszanką. Wiemy, że brzmi to karkołomnie, ale zapieczona w cienkim cieście, podana z dodatkiem pieczonych buraków, fetą i ostrym, chrzanowym sosem, zwalała z nóg.

Do posiłków spróbowaliśmy zaś wina ze znanej nam winnicy Gunderloch z Rheinhessen (w Polsce dostępnej w ofercie Foodwine), ciekawej nazwie – Als Wär’s ein Stuck von mir Riesling 2015. Prosty, podstawowy Riesling, który jednak jak większość niemieckich win, z tej kategorii: od uznanych producentów daje dużo radości. Jest bardzo czysty, wytrawny, z mocną, świdrującą zęby kwasowością i ziołowym posmakiem. Do tego z łatwością odnajdziecie w nim nuty mineralne. Bardzo dobre-.

Kolejne miejsce znaleźliśmy przypadkowo. Szwendając się wieczorną porą po uliczkach Prenzlauer Bergu zwróciliśmy uwagę na niewielki winebar, skupiony już w całości na winach naturalnych – MAXIM Bar à vins (Gormannstrasse 25). Wnętrze jest bardzo niepozorne, zwraca uwagę zwłaszcza prowizoryczna kuchnia, rozstawiona na dwóch połączonych stołach, gdzie na oczach gości kucharz przygotowuje przekąski. Może nie ma za dużo miejsca, ale bazuje na świeżych produktach, a to najważniejsze. Nie jesteśmy specjalnymi miłośnikami win naturalnych, ale stylistyka lokalu na tyle nas zaintrygowała, że postanowiliśmy na chwilę wejść do środka. Kilkanaście win dostępnych jest na kieliszki, zaś ze znacznie dluższej listy można zamówić butelkę.

Postanowiliśmy spróbować tym razem kilku różnych win. Rozpoczęliśmy od musiaka z Palatynatu z Weingut Brandt – PetNat 2015. Nazwa sugeruje zastosowanie do jego produkcji metody zwanej z francuskiego pétillant naturel. Polega ona na przelaniu wina do butelek w momencie, gdy fermentacja jeszcze nie została zakończona. Jej końcowy etap ma więc miejsce już po zamknięciu butelki korkiem, dzięki czemu wino nabiera musującego charakteru. Jeśli szukacie owocowego orzeźwienia, to nie jest butelka tego typu. Tu mamy gorzkie zioła, nuty  apteczne, lekkie akcenty chlebowe, ale i suszone mieso. Usta wyraźnie wytrawne, drożdżowe, z długim gorzkim posmakiem. Ciekawe, ale chyba raczej do użycia kulinarnego niż popijania solo. Dobre. Spróbowaliśmy też Rieslinga Waldeule Purus 2014 znad Mozeli od Weingut Rita & Rudolf Trossen (w Polsce ich wina importuje Winoblisko). Wino jest bardzo delikatne, leciutkie. Zdaje się być jedynie mgiełką przepływającą przez nasze usta. A w finiszu zaskakująco odzywa się stalowy, kwaskowy kręgosłup. Po chwili pojawiają się akcenty mirabelki i nuty naftowe. Dobre+.

Po przejściu do czerwieni trafiliśmy na chyba najbardziej naturalne wino wieczoru. Okazało się nim Clos Cristal Saumur-Champigny 2011. Początkowo zaatakowało nas zapachem stajni, czy wręcz zabrudzonej zagrody. Zdecydowanie należy dać mu trochę czasu. Po chwili pojawia sie więcej porzeczek, niedojrzałych wiśni. W ustach za to bardzo świeże, z wyraźnie zaznaczonym owocem, lekką zielonością i wyczuwalnymi taninami. Butelka nietypowa, nie dla każdego, trudna. Dobre. Za to Monteforche Cabernet Franc Veneto 2014 było bardziej „klasyczne”. W nosie z gęstym, dojrzały owocem (lekko podsmażana śliwka, żurawina). W smaku nieco lżejsze, ze średnią koncentracją. Pojawiają się również akcenty ziołowe i wyczuwalne, choć gładkie taniny. Bardzo dobre- .

Jeśli jesteście gotowi na mocne wrażenia polecamy udać się na Kreuzberg. Ta jedna z najsłynniejszych berlińskich dzielnic jest nieco specyficzna. Połączenie podejrzanych typków stojących przy wyjściu z metra, olbrzymiego tłumu na ulicach reprezentującego wszystkie nacje i kolory skóry oraz wszechobecnych bazgrołów na budynkach (umówmy się, że z grafitti większość nie ma z tym nic wspólnego) wywarło na nas mocne wrażenie.

Początkowo byliśmy lekko oszołomieni i delikatnie zaniepokojeni, ale szybko dało się zauważyć serdeczność i otwartość miejscowych. Właściciel winebaru ottorink (Dresdenerstraße 124) przywitał nas jak dawno niewidzianych znajomych, a jakie było dodatkowo nasze (i jego) zdziwienie, gdy za barem rozponaliśmy również kelnera, który poprzedniego dnia obsługiwał nas z MAXIMIE. Świat jest taki mały…

Do deski przekąsek (jedyny minus tego miejsca, to właśnie fakt, że nie zjecie nic na ciepło) spróbowaliśmy kolejnego podczas tego wyjazdu niemieckiego wina, tym razem było to Riesling Balthasar Ress Rüdesheimer 2015. Balthasar Ress to producent z Hattenheim w regionie Rheingau. Obecnie posiada on 46 hektarów, między innymi na renomowanych parcelach Engelmannsberg,  Nussbrunnen, Wisselbrunnen, czy najbardziej stromej w Rheingau (o nachyleniu sięgającym 70%) Rüdesheimer Berg Schlossberg. Tu mamy w nosie czystość górskiego potoku z akcentami ziół i melona. Usta świeże, kamienne, mineralne. Nie jest zbytnio ekspresyjna, ale bazuje na mocnej, wyrazistej kwasowości. Dobre+.


W Berlinie uderzyła nas wszechobecność wine barów. Nie trzeba ich długo szukać, a czasem na powierzchni kilkuset metrów mijaliśmy kilka lokali. Aj, może kiedyś doczekamy się takiego wyboru, również w stolicy.

Jeśli zaś chcielibyście w Berlinie zrobić winiarskie zakupy polecamy wizytę w Wein&Glass (Prinzregentstraße 2). Niewątpliwą zaletą tego sklepu jest olbrzymia selekcja niemieckich win i dobre ceny. W katalogu znajdziecie portfolio wielu najlepszych winiarzy, z praktycznie wszystkich regionów naszego zachodniego sąsiada. Nie polecamy natomiast kupować tam win z innych krajów (tu przelicznik cenowy nie jest już taki korzystny, butelki są w cenach podobnych do tych w naszym kraju).

Zobacz więcej naszych podróży