Ateny – cztery polecane restauracje
Ten aspekt wiosennej podróży do greckiej stolicy zostawiłem sobie na koniec, choć może należało od niego zacząć. Jeśli bowiem kochacie grecką kuchnię, to Ateny będą dla Was rajem. Oczywiście, sporo miejsc jest nastawionych na turystów, ale jest też mnóstwo perełek, które tylko czekają na odkrycie. W tym artykule znajdziecie takie cztery miejsca (oraz jeden bonus w Pireusie).
Na wstępie jeszcze raz podkreślę to, o czym wspominałem już w tekście 5 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Atenach – ceny jedzenia w Atenach są naprawdę rozsądne (zwłaszcza, jeśli za naszą namową w poszukiwaniu stolika zejdziecie kilkadziesiąt metrów w bok od najpopularniejszych turystycznych szlaków). Dodatkowo szalenie uwielbiam koncepcję meze, czyli talerzyków z niewielkimi porcjami różnych dań, które są świetną okazją, by spróbować pełnego wachlarza greckich potraw.
Taverna Saita
Kidathineon 21, Athina 105 58
Do tego miejsca trafiliśmy trochę przypadkowo. Po dotarciu z lotniska do wynajmowanego apartamentu byliśmy już bardzo głodni, więc przed wyruszeniem na pierwszy spacer po Atenach, postanowiliśmy coś szybko zjeść. Z pomocą przysyła nam właścicielka naszego apartamentu, która powiedziała, że dosłownie za rogiem jest tawerna, w której podają może nie jakieś bardzo wymyślne, ale smaczne i autentyczne dania. Postanowiliśmy więc pójść za jej radą i absolutnie się nie zawiedliśmy. Zresztą spora ilość miejscowych, którzy przeplatali się przy stolikach z turystami, jest również dobrą wizytówką tego miejsca.





Menu jest dość typowe, mamy więc różne przystawki, jak choćby grillowane warzywa, nieodłączne tzatziki czy taramosalatę. Ale nasze serca skradły souvlaki, a więc szaszłyki, które spróbowaliśmy w dwóch wersjach – z jagnięciny i wołowiny. Mięso było soczyste, przyprawione ziołami, idealnie zgrillowane. Do tego oczywiście sałatka grecka albo horta (duszona zielenina podana z oliwą i sokiem z cytryny), nieodłączne frytki i pita. Uważajcie tylko, porcje są naprawdę duże, my ledwo dokończyliśmy. Wpadliśmy tutaj jeszcze w jednym z kolejnych dni na szybki lunch w przerwie Oenoramy. Tym razem zdecydowaliśmy się na kefetedes (klopsiki) w pomidorowym sosie, które również były przepyszne.
W menu znajdźcie kilka win od dużych, ale solidnych winiarzy, ale również wino domowe (które próbowaliśmy) podawane w karafkach jest całkiem smaczne.
To Kati Allo
Chatzichristou 12, Athina 117 42
Jeśli zgłodniejecie po zwiedzaniu Akropolu i pobliskiego Muzeum Akropolu, to ta kolejna tawerna jest świetnym miejscem, by chwilę odpocząć i uzupełnić energię. Jej atutem jest lokalizacja, dosłownie na tyłach wspomnianego muzeum i szybkość podawania dań. Obok prowizorycznego menu napisanego na zewnątrz lokalu, obrotny właściciel (z dobrym angielskim – co nie jest w Grecji regułą) szybko wyjaśni Wam, co dzisiaj możecie zjeść.





Do wyboru mieliśmy tego dnia m.in. musakę, faszerowaną cukinię, pieczonego kurczaka, grillowaną jagnięcinę i jeszcze kilka dań zgodnie z listą. Generalnie jest w czym wybierać. Do tego oczywiście tradycyjny przegląd przystawek, z grecką sałatką na czele.
Kamila zdecydowała się na spróbowanie musaki, która jak powiedziała była właśnie taka, jaką zapamiętała z czasu gdy mieszkała w Grecji. Ja zamówiłem pieczonego kurczaka, którego podano z pieczonymi ziemniakami. Danie było proste, ale świetnie przyprawione, a samo mięso nieprzesuszone, bardzo miękkie.
Nie jest to jakaś wymyślna restauracja, ale (tu znów cytuję Kamilę), właśnie w takie miejsca Grecy chodzą na szybkie lunche w tygodniu.
Tavern Klimataria
Pl. Theatrou 2, Athina 105 52
To miejsce jest polecane w wielu przewodnikach, a nawet w jednym ze swoich programów był tutaj sam Robert Makłowicz, ale jeśli boicie się, że przez to straciło ono swój charakter, to nic bardziej mylnego. Od razu po wejściu ukazuje się nam rząd sprytnych wolnowarów, przypominających trochę znane z Polski prodiże, w których przygotowane jest miejscowa gwiazda – długo pieczona jagnięcina z ziemniakami. To jest danie, którego koniecznie musicie tutaj spróbować.
Wnętrze jest klimatyczne, z żółtymi ścianami, stołami z kraciastymi obrusami, beczkami po winie na ścianach i niewielką sceną, z której gościom przygrywają miejscowe kapele.






Wspomniana jagnięcina, czyli miejscowy stały punkt programu, była na pewno jedną z lepszych, jakie próbowaliśmy w życiu. Mięso rozpadało się pod widelcem, było przesiąknięte ziołami i lekko cytrynowym sosem. A i wcześniej spróbowane przystawki (tzatziki, faszerowane papryczki i dolmades) były równie pyszne.




Jeśli szukacie restauracji z klimatem i do tego świetną kuchnią, to ten adres warto sobie zanotować.
Tis theatrou to steki
Theatrou 7, Athina 105 52
Co ciekawe, to miejsce jest prawie po sąsiedzku z poprzednim, bo dzieli je może ze 100 metrów. Do Tis theatrou to steki warto wpaść, aby popróbować meze, z których słynie to miejsce. Czego tutaj nie znajdziecie… Od wydawałoby się prostej smażonej greckiej kiełbasy, ale przyprawionej śródziemnomorskimi ziołami, przez co smakuje ona zupełnie inaczej od tych, które dostaniemy w Polsce. Dalej mamy choćby grillowane sardynki, duszoną w winie ośmiornicę, placuszki z cukinii, czy absolutny hit, w którym się zakochałem, a więc gigantes plaki (mam dla Was nawet przepis na to danie).
Uważajcie z ilością zamawianych meze, bo wszystko wygląda tak apetycznie, że na pewno zamówicie więcej, niż będziecie w stanie zjeść. A wtedy bez kieliszka ouzo na zakończenie biesiady trudno będzie wstać od stołu.








Pamiętajcie też, że to miejsce jest zamykane wieczorami, więc jeśli chcecie spróbować miejscowych pyszności, to trzeba wpaść tutaj raczej w okolicach obiadu. Całkiem niedaleko jest Narodowe Muzeum Archeologiczne, z niesamowitą kolacją sztuki antycznej, więc warto wybrać się do Tis theatrou to steki właśnie po wizycie.
Karambelas
Pilis 53, Pireas 185 34
To wspomniane bonusowe miejsce, do którego wpadliśmy włócząc się po Pireusie. Jeśli szukacie autentycznego greckiego gyrosu, to nie mogliście trafić lepiej. Lokal prowadzony przez rodzinę (rodzice obsługują kuchnię, a ich syn odpowiada za dostawy) od ponad 30 lat serwuje kilka rodzajów gyros podawanych oczywiście w picie, w śmiesznej cenie 3,50 € za sztukę. Przy tym są one przepyszne, pierwsze skrzypce gra świeżutkie, idealnie doprawione mięso, z jedynie kilkoma dodatkami – pomidor, czerwona cebula, jogurt grecki, lekko pikantny sos pomidorowy i kilka frytek (nie przestaje mnie zaskakiwać miłość Greków do nich).



Mała uwaga – rodzina (co można się domyśleć po wystroju wnętrza) wydaje się być zagorzałymi fanami Olimpiakosu Pireus, więc uważajcie jakich piłkarzy czy kluby będziecie tam chwalić. Przy tym są niebywale sympatyczni. Trafiliśmy akurat na dzień, gdy syn właścicieli miał urodziny, więc zostaliśmy poczęstowani kawałkiem ciasta, a gdy dodatkowo Kamila wymieniła z rodzicami kilka zdań po grecku, to żegnali się nami, jakbyśmy byli niemal dawno niewidzianymi kuzynami z Polski.
Ateny to raj dla osób, które uwielbiają dobrze zjeść. Te kilka miejsc to zaledwie kropa w morzu tamtejszej przepysznej gastronomii, dlatego, jeśli macie jakieś swoje sprawdzone miejsca, podzielcie się nimi z nami (napiszcie do nas na Facebooku, czy Instagramie, albo na maila), a dodamy te restauracje do naszej mapy.