Dlaczego nie polecam szampana na sylwestra? I co kupić w zamian?
Może niektórym wyda się to świętokradztwem, ale nie polecam szampana na sylwestra i już. Zapytacie dlaczego? Jeśli nie spędzacie tej nocy w gronie naprawdę zagorzałych fanów wina, bądź w wyjątkowo kameralnej atmosferze, to według mnie podanie szampana kompletnie mija się z celem.
Po pierwsze, dobry szampan sporo kosztuje. Nie dość, że zwykle po świętach portfele mogą już być wydrenowane, to na dodatek większość marketowych szampanów (do 200 zł) to butelki od dużych rozlewni, które naprawdę w swojej masie nie oferują przejmującej jakości.
Po drugie, jeśli idziecie na większą imprezę z muzyką i tańcami, to taki wieczór ewidentnie nie sprzyja kontemplowaniu zawartości kieliszka. Nikt nie skupi się walorach szampana, nie doceni jego złożoności czy niuansów.
Po trzecie, unikniecie wejścia w Nowy Rok z towarzyską infamią. Widzę już oczami wyobraźni taką scenę: otwieracie przyniesioną butelkę szampana od jakiegoś małego rolnika, a ktoś obok po zamoczeniu ust zaczyna perorować – Ale to paskudny kwasior. Mój szampan [wskazuje na butelkę przyniesionego prosecco] jest lepszy. Wam już zaciskają się pięści, usta składają się do kąśliwej rispoty, awantura jak nic murowana.
Postawcie na crémanta albo cavę
Mam jednak dla Was alternatywę. Na rynku znajdziecie sporo win musujących, które powstają taką samą metodą jak szampany (z drugą fermentacją w butelkach). W marketach i dyskontach najczęściej traficie na dwa rodzaje:
Crémanty
Musiaki z Francji powstające w innych regionach niż Szampania. Osobiście najbardziej lubię te z Alzacji (Crémant d’Alsace), Burgundii (Crémant de Bourgogne) i Loary (Crémant de Loire).
Cavy
Bąbelki z Hiszpanii, utożsamiane głównie z Katalonią, ale mogące powstawać też w kilku innych regionach (jak choćby Valencia, czy Rioja). Zwykle mocniej drożdżowe od crémantów, z obfitszym owocem.
Polecam też oczywiście polskie musiaki, bo nasi producenci nie mają się czego wstydzić. Problem jest taki, że dalej są to wina dość trudno dostępne (musicie poszukać w sklepach specjalistycznych) i jednak droższe od bardziej masowo produkowanych bąbli z zagranicy.
Kilka crémantów z Leclerca
Dwa pierwsze wina degustował Wojtek.
Moillard Crémant de Bourgogne Brut 2023 (55 zł)
Blend chardonnay, pinot noir i gamay. Producent nie podaje, ile wino dojrzewa na osadzie. Wypuszcza je na rynek po 2 latach. Wino z 2023 jest aktualnym rocznikiem i u producenta kosztuje 11 €, wiec jak zwykle polska cena w Leclercu, jest jak na nasz winny rynek, atrakcyjna.


Złoty kolor o średniej intensywności z wolnymi, rzadkimi stróżkami bąbelków. Zapach jest bardzo przyjemny. W pierwszym ataku mamy aromaty brioszki, skórki od chleba a później wychodzi dojrzałe, żółte jabłko, brzoskwinia i gruszka. Fajnie zrównoważony. Kwasowość jest średnia (+) i w sumie chciałoby się, żeby była trochę wyższa. Mamy dojrzałe żółte jabłka ze skórką, gruszkę i melona. Bardzo elegancki mus. Średniej (+) długości bardziej chlebowa końcówka. Porządnie zrobiony musiak. Bardzo dobre- (89/100).
Patriarche Couvent des Visitandines Crémant de Bourgogne Brut Rose N.V. (50 zł)
Producent nie podaje jaki jest to kupaż. Jedno co wiemy to to, że wino dojrzewa na osadzie pomiędzy 15 a 18 miesięcy.


Jasnoróżowy, ale intensywny, lekko fosforyzujący kolor z dużą ilością małych, ale bardzo szybkich bąbelków. Strzelają one trochę do nosa, gdy próbujemy powąchać wino. W zapachu wyczuwamy aromaty malinowe i smolisto-autolityczne. Bukiet jest trochę surowy i poważny. Wykończony jest lekko przypaloną skórką od chleba. Kwasowość jest średnia (+), a wino świeże o dobrej konstrukcji. Struktura jest dosyć mocna a mus całkiem przyjemny, miękki i elegancko czyszczący kubki smakowe. Mamy poziomki i niedojrzałe truskawki, troszkę śmietanki i rabarbar w całkiem długiej końcówce. Podoba mi się to wino, gdyż zachowuje bardzo dobry balans pomiędzy już mocniejszą budową, mineralnością, owocem i nutami autolitycznymi. Można spokojnie je pić solo, ale z przystawkami, kanapkami, fingerfoodem każdego sortu pójdzie świetnie. Tego wymagam od wina musującego podawanego na aperitif. Podoba mi się. Bardzo dobre- (89/100).
Henri Ehrhart Brut Excellence Crémant d’Alsace (59 zł)
Wino od dużego producenta (znalazłem informację, że pod względem ilości wypuszczanych butelek jest to piąty producent w regionie), powstające z auxerrois, chardonnay i pinot blanc.


Pachnie dość skromnie, jedynie odrobinę jabłkowo i cytrynowo. W ustach mamy ponownie soczyste jabłka, cytrynową skórkę i limonkę. Owoc jest chrupki, świeży i bardzo żywy. Do tego wybija się wysoka kwasowość i długi, świeży finisz. Dość prostolinijny ale i smaczny musiak, bez nut drożdżowy, brązujący na kwaskowym owocu. Dobre+ (88/100).
A co znajdziecie w Lidlu?
Przy sylwestrowej selekcji Lidla zatrzymam się chwilę dłużej, bo w poprzednich latach nie wzbudzała ona mojego zachwytu. Tymczasem AD 2025 dyskont naprawdę się postarał. Oczywiście królują prosecco, których znajdziecie kilka rodzajów, ale i wśród nich są naprawdę sensowne pozycje. Oprócz przemysłowego, ale trzeba uczciwie powiedzieć smacznego Mionetto (charakterystyczna pomarańczowa etykieta), niezmiennie polecam to wino:
Obecnie na półkach znajdziecie rocznik 2024, którego co prawda nie próbowałem, ale nie sądzę, by wiele się miał różnić od poprzednika.
Lild wstawił też na półki kilka rodzajów cavy. Wśród nich wybrałem dla Was dwie butelki, a jedna z nich to prawdziwy hit.
Jaume Serra Cava Brut Nature 2022 (34,99 zł)
Zaskoczyła mnie obecność na półce wina w kategorii brut nature, bo zwykle dyskonty stawiają na butelki z wyższym cukrem. Tutaj mamy kupaż tradycyjnych odmian parellada, macabeo oraz xarel-lo, ale uzupełnia je chardonnay. Dojrzewanie na osadzie trwa 24 miesiące.


W zapachu z mocnymi nutami drożdżowymi. Dominuje świeżo wypieczony chleb, mamy też lekko poobijane jabłka i trochę słodsze akcenty brzoskwiniowego i cynamonowe. Usta z wysoką kwasowością, cytrynowe i wyraźnie dymne. Poważna cava, która bazuje raczej na autolizie niż świeżości owocu. W końcówce plącze się tylko jakaś taka mniej przyjemna, chemiczna nuta. Gdyby nie ona, ocena byłaby wyższa. Dobre (87/100).
Vilarnau Rose Delicat Reserva Cava Organico (39,99 zł)
Etykieta może nie wzbudzać zaufania, ale to nie jest akurat jakiś sylwestrowy wymysł marketingowy. Po prostu niektóre wina od tego producenta posiadają obok klasycznych etykiet też takie bardziej wymyślne, nawiązujące do twórczości Gaudiego i barcelońskich zabytków. W składzie wina mamy 85% garnachy oraz 15% pinot noir, a całość dojrzewa na osadzie przez 15 miesięcy.


Pachnie ładnie, mocno, malinowo i truskawkowo. Do tego jest jest trochę nut kwiatowych, czerwonej pomarańczy. Usta wyraźnie wytrawne, z mocnym, wiśniowo-malinowym owocem oraz obecnymi nutami drożdżowymi (ciasto drożdżowe). Wino jest przyjemnie wyciągnięte, ale ma też sporo ciała, a liczne bąbelki dodają mu kremowości. Bardzo apetyczne bąble, naprawdę dobrze zrobione. Dawno nie trafiłem na tak dobrą cavę do 50 zł. Bardzo dobre+ (91/100).
Tym razem przynajmniej te dwa sklepy nie zawiodły i dowiozły na sylwestra butelki, które możemy Wam polecić do świętowania.