„Nóż w pinocie” – więcej niż poradnik
Czym różni się „Nóż w pinocie” od dziesiątek innych książek o łączeniu wina z jedzeniem? Tym, że autor, Tomasz Prange-Barczyński, jeden z najbardziej cenionych polskich dziennikarzy winiarskich, podszedł do sprawy niebywale kompleksowo i opisał ten temat z niemal każdej strony, zarówno tej teoretycznej jak i tej praktycznej. Powstał z tego prawdziwy almanach wiedzy, podanej jednak w bardzo nomen omen zjadliwy sposób.
Książkę otrzymaliśmy od wydawnictwa Pascal.
Wino do jedzenia czy jedzenie do wina?
Całkowicie podzielam zdanie Tomka, który trafnie zauważył, że dotąd brakowało książki odwracającej perspektywę – zamiast klasycznego katalogu win do potraw, oferującej spojrzenie z drugiej strony lustra. Bo przecież często jest tak, że chcemy otworzyć jakieś wino i to właśnie pod konkretną butelkę szukamy jedzenia. Powiem więcej – u nas to reguła, nie wyjątek. Dziewięć razy na dziesięć właśnie tak to wygląda. Dlatego ogromnie cieszy mnie, że niemal pięćdziesiąt stron tej książki Tomek poświęcił właśnie temu, by pokazać, jakie potrawy najlepiej współgrają z każdym z kilkudziesięciu – bardziej i mniej znanych – szczepów winorośli.
Od schabowego po pizzę, od pet-natów po wina pomarańczowe
Pierwsze rozdziały książki to część bardziej teoretyczna. Tomek w przystępny sposób opisuje ogólne zasady łączenia wina z jedzeniem, a także przybliża podstawowe rodzaje win – ze względu na ich kolor i budowę. To znakomita rozbiegówka, zwłaszcza dla osób dopiero wchodzących w świat wina, bo pozwala zrozumieć, o jakich winach autor pisze w kolejnych częściach.
Prawdziwe crème de la crème czeka jednak dalej – w kolejnej części, gdzie pojawiają się już szczegółowe polecenia: najpierw potraw do wina, a następnie, jak wspominałem wyżej, win do potraw. Tomek rozkłada ten temat na czynniki pierwsze. Nie mamy tu więc prostej wyliczanki w stylu: do kurczaka to, a do wołowiny tamto. Osobno opisuje choćby połączenia z różnymi sosami, przyprawami czy sposobami przygotowania mięsa.
Tomek nie unika przy tym proponowania konkretnych parowań (tak, wiem – słowo pairing nie należy do jego ulubionych) zarówno do dań wykwintnych, jak i do zwykłej pizzy. Znajdziecie tu wskazówki dotyczące kuchni orientalnej, ale też spojrzenie na nasze własne podwórko. Oprócz klasycznych połączeń z potrawami kuchni polskiej, Tomek często odwołuje się do dynamicznie rozwijającego się polskiego winiarstwa. Jeśli więc zastanawialiście się, do jakiego jedzenia otworzyć rodzimego solarisa, johannitera czy nawet regenta – w Nożu w pinocie znajdziecie na to znakomite podpowiedzi.


Autor, doskonale zorientowany w najświeższych trendach winiarskiego świata, nie pomija też tego, co nowe i ekscytujące. Na warsztat bierze wina jeszcze niedawno uznawane za niszowe – pet-naty, wina macerowane, pomarańczowe – które dziś coraz śmielej zdobywają rynek. Jak wspominałem na wstępie, książka Tomka to pełen, kompleksowy przewodnik, no cóż trudno mi wskazać temat, którego by w niej zabrakło.
Nie tylko poradnik, ale i podróż
Nóż w pinocie to jednak znacznie więcej niż zbiór zasad. Tomek, z właściwą sobie lekkością i swadą, zabiera nas w podróż dookoła świata, serwując opowieści o słynnych menu i kulinarnych doświadczeniach, których sam był uczestnikiem. To narracja, która pozwala spojrzeć na wino szerzej – jak na integralną część kultury, podróży i spotkań.
Nasz werdykt
Pozycja obowiązkowa! To lektura, która odczarowuje proces doboru wina, czyniąc go intuicyjnym i, co najważniejsze, pysznym. Wybaczamy Tomkowi nawet to „pinocie” pisane z małej litery – tu stoimy po przeciwnych stronach barykady.
Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to chyba tylko do warstwy wizualnej. Przydałoby się kilka apetycznych zdjęć lub grafik, które dodałyby książce koloru i lekkości.
To jednak drobiazg. Nóż w pinocie wciąż pozostaje pozycją, którą zdecydowanie warto mieć na półce. My tymczasem otwieramy kolejną butelkę i szukamy następnego idealnego połączenia.