Zupa jarmużowa z wytrawnym mozelskim rieslingiem
No nie ma co owijać w bawełnę – idzie jesień. Postanowiłem więc z jednej strony jakoś podzielić się z Wami kolejnymi kulinarnymi spostrzeżeniami ze skandynawskiego sierpniowego wypadu, a z drugiej dać przepis na jesienne danie. Ja o tej porze roku często sięgam po jarmuż, więc dziś zaprezentuję Wam szwedzki przepis na jarmużową zupę z delikatnymi mięsnymi klopsikami.

Jarmuż – młode odkrycie
Jarmuż to roślina z rodziny kapustowatych, tradycyjnie przyrządzana głównie w Skandynawii, północnych Niemczech czy Holandii. W Polsce jest warzywem raczej stosunkowo młodym. Wcześniej był wykorzystywany jako roślina ozdobna, a jemy go chętniej poczynając od lat 90tych XX w. Ja pamiętam jak moja babcia w latach 80tych miała sadzonki w ogródku i była pionierką wśród innych okolicznych działkowców. Jako malec uwielbiałem zrywać i zjadać na surowo najmłodsze i najbardziej miękkie listki. Już od końca lata aż do zimy znajdziecie pęki jarmużu na bazarach. W supermarketach bywa w lodówkach pakowany w foliowe torebki jak szpinak czy rukola.
Zupa jarmużowa
Wcześniej, przed wyjazdem do Szwecji nie brałem pod uwagę, że jarmuż może być bazą zupy. Tam jednak to warzywo jest bardzo popularne, więc w sumie nie powinno mnie to dziwić. Zupę robimy klasycznie jak krem. Po przesmażeniu cebuli z czosnkiem na maśle dodajemy podgotowany jarmuż i gotujemy w wywarze warzywnym. Miksujemy na gładko i doprawiamy.
Klopsiki robimy w wersji delikatnej. Mielone jasne mięso łączymy z białym śmietankowym serkiem i sokiem z cytryny. Mieszamy i formujemy kilku. Gotujemy je w zupie.
Po szczegółowy przepis zapraszam pod link:
Pairing
Powiem szczerze, że mój pomysł był najprostszy z możliwych. Postawiłem na wytrawnego rieslinga. A że wracałem przez Berlin, to rieslingów przywiozłem całkiem sporo. Wybrałem coś w miarę taniego znad Mozeli. Miało być kwaskowo, ale też trochę cieliście i z cytrusową nutą. Powinno pasować i do zupy, i do wieprzowych klopsików. Sprawdźmy.

Römische Kapelle Riesling Trocken Mosel 2024, Weingut Heinrichshof (cena: 9 EUR)
Heinrichshof to rodzinna winnica ze środkowej Mozeli. Produkcję swoją koncentrują na wytrawnych rieslingach a także spätburgunderach. Römische Kapelle ma 5 g cukry resztkowego i 7 g kwasu.


Jaśniutki, prawie platynowy kolor z cytrynowymi refleksami. W nosie dojrzała cytryna, trochę brzoskwini (chrupkiej), dojrzałe żółte jabłka. Jest też jakiś kurz, słodycz ciasta drożdżowego i jakiś cukier puder. Usta, klasycznie dla Mozeli z wysoką kwasowością. Do tego wino ma średnie ciało i świetny balans. Smakujemy chrupkie, zielone jabłka, pomelo, limonkę, cytrynę, niedojrzałą brzoskwinię. Długi, kwaskowy, świeży finisz. W tych pieniądzach – bomba! 89/100
Schłodzony Römische Kapelle z uwagi na chrupki owoc dobrze poszedł z zupą jarmużową. Świetnie zadziałała kwasowość, która też skomponowała się kwaskowymi klopsikami wieprzowymi. Było udanie i w ogóle mam wrażenie, że ten riesling jest bardzo uniwersalny gastronomicznie. Ta butelka jest też ewidentnym przykładem, że w granicach 8-11 EUR możemy w Niemczech dostać bardzo przyzwoite wina. Gdy ją kupowałem to sprzedawca poradził wziąć karton. Sam bierze w większych ilościach dla siebie aby cieszyć się nim na balkonie. Takich butelek i takich cen w Polsce potrzebujemy.
Do następnego!
W.