Italia 2021: Soave+Linguine alle vongole

Widząc (dosłownie i w przenośni) szarą rzeczywistość za oknem wracam myślami do wspaniałych lipcowych wakacji… Odpoczywając kilka dni nad Adriatykiem w Veneto jedliśmy właściwie same owoce morza. Mając z tyłu głowy to, że nasz następny toskański przystanek będzie wypełniony właściwe tylko mięsnymi posiłkami korzystaliśmy z darów morza ile sią dało. Gdy zobaczyłem stoisko z małżami to od razu kupiłem kilogramową siatkę sercówek! Do tego chwyciłem paczkę linguine i obiad był prawie gotowy! Wino i warzywa miałem w lodówce W Polsce te małże coraz częściej pojawiają się w dobrych, dużych supermarketach czy też w sklepach rybnych. Jak zobaczycie to spontanicznie kupujcie
A więc dziś będzie klasyka – Linguine alle Vongole! Zaczynamy! Szorujemy i przeglądamy małże. Te otwarte lub połamane wyrzucamy. Jeśli mamy więcej czasu to możemy wykąpać je w wodzie z solą aby pozbyły się piasku. Potrzebujemy na to około godziny. Przy przygotowaniu tego dania bardzo ważna jest synchronizacja – nie chcemy przegotować ani makaronu ani sercówek. W rondlu lub na głębokiej patelni podgrzewamy oliwę z oliwek i dodajemy cienko posiekany czosnek i przesmażamy chwilę aż się zrobi miękki. Następnie dodajcie posiekaną drobno papryczkę chilli. Ja dodałem słodką paprykę i potem doprawiłem makaron ostrą suszoną. W tym samym czasie zaczynamy gotować makaron. Gdy gotuje się już połowę czasu (sprawdźcie na opakowaniu – włoskie makarony zwykle mają podany dobry czas na al’dente, a polskie zbyt długi) to na patelnię/rondel z czosnkiem i chilli wrzucamy małże. Przykrywamy i gotujemy potrząsając jakie 2 minuty. Odkrywamy i zalewamy kieliszkiem białego wytrawnego wina. Redukujemy sos kolejną chwilkę do dojścia pasty. Wyrzucamy zamknięte muszle. Odcedzamy makaron. Możemy zachować kilka łyżek wody z gotowania gdyby sos był za suchy. Dodajemy makaron do małży, mieszamy dolewamy trochę oliwy z oliwek extra vergine posypujemy posiekaną natką pietruszki i doprawiamy sola i pieprzem. Gotowe! Przygotujcie sobie jeden talerz więcej na puste muszelki!
Ja jestem zwolennikiem prostoty w kuchni, szczególnie w takich urlopowo/ogrodowych warunkach. Dlatego też do prostej pasty otworzyłem nieskomplikowane i niedrogie wino, które absolutnie świetnie się sprawdziło jako składnik dania oraz kompan makaronu przy stole. Jako, że byliśmy w Veneto musiało być to Soave! Wybrałem butelkę od dużego, solidnego producenta – MASI. W supermarkecie kupiłem za 7 EUR Levarie Soave Classico DOC 2019, Masi. Mamy tu tradycyjny blend Garganegi i Trebbiano di Soave – winifikacja i dojrzewanie w stali. Jeśli chodzi o kolor to raczej bez niespodzianki – cytrynowy o średniej intensywności, ładny. Nos z początku trochę niewyraźny, ale otwiera się w stronę zapachów polnych kwiatów i łąki. Potem pojawiają się aromaty owocowe – jabłek, gruszek, moreli. Jest „zaokrąglony” i przyjemny. Usta o średniej kwasowości – ale wystarczająco rześkie i świeże. Jest trochę chrupkich jabłek, lekka cytryna i nuty trawiaste. Średnia końcówka. Trochę zbyt płaskie na wyższa ocenę. 85/100 Ale do makaronu w ogródku sprawdziło się świetnie! W Polsce to wino jest do kupienia w Centrum Wina za 59 PLN. Tyle jednak bym za nie nie zapłacił.
Kolejne wspomnienia z wakacji jeszcze przed nami – a co za tym idzie kolejne przepisy. Czeka nas też początek roku szkolnego – wiec już niedługo pojawi się porcja nowych makaronów, które po powrocie zgłodniałej młodzieży do domu będziecie mogli szybko przygotować!
Do następnego!
W